Polski

Polska prezydencja w Radzie UE: zbrojenia, państwo policyjne i gospodarka wojenna

1 stycznia polski premier Donald Tusk objął rotacyjne przewodnictwo w Radzie UE. Rola ta, która zmienia się co sześć miesięcy, obejmuje przede wszystkim organizacyjne przygotowanie posiedzeń Rady. Daje to jednak również przewodniczącemu Rady możliwość nadania priorytetu niektórym tematom.

António Costa (przewodniczący Rady Europejskiej) i Donald Tusk (premier Polski) podczas ceremonii otwarcia polskiej prezydencji w Radzie UE [Photo by European Union]

Obejmując urząd, Tusk dał jasno do zrozumienia, co jest dla niego najważniejsze: UE musi być gotowa na wojnę. Pod hasłem „Bezpieczeństwo, Europa!” przedstawił w Warszawie militarystyczną i autorytarną agendę. Miał na myśli nie tylko wewnętrzne i zewnętrzne uzbrojenie państwa, ale wszystkie obszary życia społecznego, które powiązał z hasłami „informacja, gospodarka, energia, żywność i zdrowie”.

Innymi słowy, wszystkie obszary społeczeństwa muszą zostać dostosowane do wymogów wojny w związku z „dramatyczną sytuacją”, w jakiej znajduje się Europa. „Jeśli Europa będzie bezsilna, nie przetrwa” — powiedział Tusk.

„Źródła wielkości Europy — wolność, poczucie suwerenności i nasza kultura — są warte wysiłku. Niektórzy twierdzą, że są nawet warte ostatecznego poświęcenia” — wyjaśnił zakres swoich myśli.

W świetle licznych zbrodni popełnionych przez największe europejskie mocarstwa, od kolonializmu po Holokaust, wyczarowywanie paneuropejskiego mitu „wielkości” jest już wystarczająco odrażające. Ale pytanie jest o wiele bardziej niepokojące: czym jest „najwyższa ofiara” dla Tuska?

Czy jest to ponowna śmierć milionów żołnierzy na polach bitew i milionów cywilów, jak w poprzednich wojnach światowych? Czy jest to systematyczne masowe mordowanie cywilów, jak w Strefie Gazy? Czy zniszczenie wszystkich głównych europejskich miast w nuklearnej wymianie ciosów? A może nawet zagłada całej ludzkości w wyniku zimy nuklearnej?

Te pytania wynikają z tego, co powiedział Tusk, ale Tusk nie mówi jako jednostka, ani tylko jako szef polskiego rządu, ale jako głos europejskiego imperializmu. Jako wieloletni przewodniczący Rady UE ma on bardzo dobre kontakty w UE. Jego słowa pokazują, jak daleko zaszły już debaty w kręgach europejskich elit. Państwa NATO coraz bardziej eskalują wojnę proxy na Ukrainie, a najpóźniej od zeszłorocznych wypowiedzi prezydenta Macrona stało się również jasne, że intensywnie dyskutuje się o rozmieszczeniu wojsk lądowych na Ukrainie.

Program Tuska jest również reakcją na zbliżający się powrót Donalda Trumpa do Białego Domu. Już podczas swojej pierwszej prezydentury Amerykanin zintensyfikował wojnę handlową przeciwko swoim europejskim sojusznikom z NATO. Teraz dał jasno do zrozumienia jeszcze przed objęciem urzędu, że na tym się nie skończy. Sięgając po Grenlandię, która znajduje się pod suwerennością Danii, pokazał swoją gotowość do tworzenia faktów militarnych również przeciwko innym państwom NATO.

Dla polskich elit, czy to w obozie PiS, czy Tuska, historyczny sojusz z amerykańskim imperializmem jest stałym elementem. Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz szybko poparł wezwanie Trumpa do zwiększenia wydatków wojskowych do pięciu procent produktu krajowego brutto i zaoferował się jako „transatlantycki łącznik”.

Jednak powiązania gospodarcze Polski z Europą są znacznie szersze niż z USA. Około 30 procent polskiego handlu zagranicznego trafia do Niemiec, a następnie do Czech i Francji (po około 6 procent), podczas gdy USA stanowią jedynie około 3 procent. Ta sprzeczność nieuchronnie nasili się w nowej erze Trumpa.

Tusk, który wyraźnie reprezentuje w Polsce frakcję preferującą współpracę z Berlinem, Brukselą i Paryżem, wielokrotnie odwoływał się do potrzeby europejskiej jedności.

Na przykład w ubiegłym roku Polska pod rządami Tuska przystąpiła do europejskiego systemu obrony powietrznej (inicjatywa European Sky Shield) zainicjowanego przez kanclerza Niemiec Scholza w 2022 roku. Jednocześnie Tusk wraz z premierem Grecji Kyriakosem Mitsotakisem skrytykował w maju brak jednolitej europejskiej tarczy powietrznej. Jak dotąd ani Francja, ani Włochy, ani Hiszpania nie uczestniczyły w europejskim systemie.

Brak zaproszenia Polski na szczyt wojenny zorganizowany przez Scholza i prezydenta USA Joe Bidena w Berlinie w październiku, na który zostali zaproszeni premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer i prezydent Francji Emmanuel Macron, ale nie Tusk, był wyraźnym afrontem dyplomatycznym. Warszawski korespondent Deutsche Welle ostrzegł zatem, że Polska, „rozczarowana Niemcami”, przeorientowała się na blok państw skandynawsko-bałtyckich.

W pseudo-historyczno-filozoficznej dygresji Tusk w swoim przemówieniu stwierdził, że „siła i jedność rodzą mądrość, nawet w obliczu cierpienia”. Nie pozostawił wątpliwości, że sam chce spowodować więcej cierpienia. Chce dalszej eskalacji wojny z uchodźcami — lub „ochrony ludzi i granic”, jak to cynicznie nazwał.

Tusk, który często przedstawiany jest jako liberalna alternatywa dla skrajnie prawicowego PiS-u czy węgierskiego rządu Orbána, nie tylko płynnie kontynuuje ich ataki na uchodźców, ale także je intensyfikuje.

18 grudnia polski rząd, z błogosławieństwem UE, przyjął pakiet legislacyjny, który de facto znosi prawo do azylu w Polsce. Samo rozporządzenie Rady Ministrów może zawiesić prawo do azylu w niektórych obszarach na 60 dni. PiS już wcześniej działał w podobny sposób, ale ogłosił stan wyjątkowy, a tym samym odebrał prawa dziennikarzom i pracownikom organizacji pomocowych dla uchodźców. Pod rządami Tuska wyjątek staje się teraz regułą.

Prawo odnosi się również do osób szczególnie wrażliwych, ale ponieważ kobiety w ciąży również padały ofiarą nielegalnego odsyłania, nie są one warte papieru, na którym zostały zapisane.

Ponadto, ochrona azylowa, która została już przyznana, może teraz zostać cofnięta, jeśli dane osoby zostały skazane za poważne przestępstwa kryminalne lub „stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa”.

To ostatnie rozwiązanie jest skierowane w szczególności do milionów Ukraińców, którzy uciekli do Polski. Podczas gdy początkowo otrzymywali oni stosunkowo szeroką i niebiurokratyczną pomoc, obecnie prawie cała pomoc państwa została anulowana. Zamiast tego nasila się agitacja przeciwko nim, od otwarcie faszystowskich grup ostrzegających przed „ukrainizacją Polski” po ministra obrony Kosiniaka-Kamysza potępiającego ich jako dezerterów. Kosiniak-Kamysz zadeklarował chęć współpracy z Kijowem przy rejestracji ukraińskich poborowych.

W związku z powtarzającymi się przestępstwami popełnianymi przez polskich żołnierzy na granicy, Kosiniak-Kamysz powołał specjalną jednostkę specjalizującą się w udzielaniu pomocy prawnej żołnierzom. Wcześniej określił aresztowanie żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze w kierunku uchodźców wiosną 2024 r., jako „niedopuszczalne”.

Regularne doniesienia o przemocy wobec uchodźców, pijanych żołnierzach i innych przestępstwach były płynnie kontynuowane w nowym roku. W Nowy Rok pijany strażnik graniczny ostrzelał cywilny samochód w pobliżu przygranicznego Mielnika.

Orwellowska narracja o uchodźcach stanowiących zagrożenie jest wspólnym wątkiem całego programu skrajnej prawicy. Już w maju 2024 r. polski rząd uzasadniał wielomiliardowy projekt „Tarczy Wschodniej” „wojną hybrydową”, którą Rosja i Białoruś rzekomo prowadzą poprzez „instrumentalizację” uchodźców ubiegających się o azyl.

Rząd Tuska nie jest zadowolony ze 100-kilometrowego płotu o wysokości pięciu metrów, wzniesionego przez poprzedni rząd PiS. Chce rozszerzyć istniejący pas śmierci, który wizualnie przypomina dawne fortyfikacje graniczne „żelaznej kurtyny”, o rozległe pozycje wojskowe. Oczywiste jest, że instalacje te mają na celu podsycenie wojny z Rosją, dlatego Warszawa wezwała swoich europejskich sojuszników do partycypowania w kosztach.

Polska nie jest osamotniona w tym przedsięwzięciu. Finlandia, Hiszpania i Grecja również militarnie strzegą zewnętrznej granicy UE. Ataki na uchodźców to tylko wierzchołek ogólnego ataku na prawa demokratyczne. Świadczą o tym ataki na dziennikarzy i pracowników pomocy uchodźcom w samym tylko regionie przygranicznym. Jednocześnie wśród funkcjonariuszy granicznych kształtuje się nieskrępowana postawa faszystowskich żołnierzy.

Napięcia społeczne i wewnątrzeuropejskie nieuchronnie wzrosną pod rządami Tuska. Polityka Trumpa będzie działać jak katalizator. Komisja Europejska omawia plany wydania około 500 miliardów euro na zbrojenia w ciągu najbliższych dziesięciu lat, oprócz zwiększenia wydatków krajowych.

Pieniądze te nieuchronnie będą musiały zostać wyciśnięte z europejskiej klasy robotniczej. Cięcia socjalne, redukcje zatrudnienia i obniżki płac gwałtownie zintensyfikują walkę klasową. Rządzący nie zawahają się użyć wojska przeciwko własnej klasie robotniczej. Łączy ich tylko pragnienie zapewnienia sobie jak największego udziału w imperialistycznym podziale świata i obrony swoich przywilejów siłą przed klasą robotniczą.