Polski

Z archiwum World Socialist Web Site

Dlaczego związki zawodowe są wrogo nastawione do socjalizmu?

Niniejszy tekst pochodzi z tomu The Russian Revolution and the Unfinished Twentieth Century [Rewolucja rosyjska i niedokończony XX wiek] wydanego przez Mehring Books i po raz pierwszy przetłumaczonego na język polski. Jest to wykład Davida Northa, przewodniczącego Socialist Equality Party w Stanach Zjednoczonych i Międzynarodowej Rady Redakcyjnej World Socialist Web Site, wygłoszony 10 stycznia 1998 r. w Sydney w Australii na Międzynarodowej Letniej Szkole Marksizmu i Podstawowych Problemów XX Wieku. Książkę można zamówić w języku angielskim i w języku niemieckim.

* * *

Dwa drażliwe pytania

W historii ruchu marksistowskiego istnieją dwie kwestie polityczne lub „pytania”, które były źródłem wyjątkowo uporczywych kontrowersji, trwających ponad sto lat. Jedną z nich jest „kwestia narodowa”, a drugą „kwestia związków zawodowych”.

Jaki jest powód uporczywości tych pytań i jaki jest związek między nimi, jeśli w ogóle istnieje? Sugeruję, że odpowiedzi należy szukać w badaniu historycznych warunków, w których wyłonił się nowoczesny ruch robotniczy. Burżuazyjne państwo narodowe, powstałe w wyniku rewolucyjno-demokratycznych walk w XVIII i XIX wieku, dostarczyło ekonomicznego impulsu i politycznych ram dla rozwoju europejskiej i amerykańskiej klasy robotniczej. Proces konsolidacji narodowej był, choć w wielu różnych formach i w różnym stopniu, powiązany z ogólnymi kwestiami demokratycznymi o wielkim znaczeniu dla klasy robotniczej.

Stosunek klasy robotniczej do narodu miał bardzo złożony, sprzeczny i ambiwalentny charakter. Z jednej strony, wzrost liczebności i siły klasy robotniczej oraz poprawa jej poziomu życia były na ogół związane z konsolidacją państwa narodowego i ekspansją jego potęgi gospodarczo-przemysłowej. Jednocześnie rozwój ekonomicznych i społecznych walk klasy robotniczej stawiał ją w pozycji wrogości wobec państwa narodowego, które w ostatecznym rozrachunku służyło klasowym interesom burżuazji.

Drażliwy charakter kwestii narodowej w ruchu marksistowskim wynikał właśnie ze złożoności relacji robotników z burżuazyjnym państwem narodowym. Nigdzie na świecie nie widzieliśmy bezbolesnego i organicznego przejścia mas od narodowej do międzynarodowej świadomości socjalistycznej. W życiu człowieka doświadczenia jego młodości pozostają pod silnym wpływem przez resztę lat. Analogiczne zjawisko można zaobserwować w historycznej ewolucji świadomości społecznej klas. Historyczne przywiązanie klasy robotniczej do nacjonalizmu należy tłumaczyć warunkami jej powstania i walkami na jej początkowych etapach. Świadomość społeczna pozostaje w tyle — lub, mówiąc dokładniej, nie odzwierciedla bezpośrednio i natychmiast w formie naukowej wysoce złożonej i sprzecznej istoty — społecznej. W ten sam sposób wpływ nacjonalizmu na ruch robotniczy nie maleje wprost proporcjonalnie i z szybkością współmierną do wzrostu przewagi gospodarki światowej nad państwem narodowym i coraz bardziej międzynarodowego charakteru walki klasowej.

Utrzymywanie się ucisku narodowego w XX wieku — nawet jeśli jego zasadnicza przyczyna ma charakter społeczno-ekonomiczny — wzmocniło formy świadomości narodowej. Jednak pomimo siły wpływów narodowych, obowiązkiem marksistów jest oparcie swojego programu nie na odwoływaniu się do starych uprzedzeń i przestarzałych koncepcji, ale na naukowej analizie rzeczywistości społecznej. Dostosowanie swojego programu politycznego do panujących uprzedzeń, w imię krótkoterminowych korzyści taktycznych, jest jedną z najczęstszych cech oportunizmu. Opiera się on na praktycznych i koniunkturalnych szacunkach, a nie na rozważaniach o charakterze pryncypialnym, historycznym i naukowym.

Zaprzeczając politycznym i ekonomicznym konsekwencjom globalizacji produkcji dla państwa narodowego, oportuniści generalnie przypisują tej historycznie przestarzałej formie politycznej postępowy potencjał, którego jej całkowicie brakuje. Dlatego też uparcie gloryfikują żądanie narodowego samostanowienia, nie zważając na fakt, że stało się ono hasłem przewodnim każdego reakcyjnego ruchu szowinistycznego na świecie.

Marksiści nie uważają państwa narodowego za nieistotne. Chociaż forma państwa narodowego stanowi, z punktu widzenia globalnego rozwoju i integracji sił wytwórczych, barierę dla postępu ludzkości, pozostaje ona potężnym czynnikiem w polityce światowej. Ruch socjalistyczny nie ignoruje tej rzeczywistości politycznej w opracowywaniu swojej taktyki. W zakresie, w jakim państwo narodowe utrzymuje się jako podstawowa jednostka politycznej i ekonomicznej organizacji społeczeństwa burżuazyjnego, kwestia narodowa — którą w tym momencie historii trafniej byłoby nazwać „problemem narodowym” — istnieje. Ale marksistowska taktyka wypływa z naukowego zrozumienia historycznej przestarzałości państwa narodowego. Poprzez swoją taktykę, ruch trockistowski dąży do wdrożenia przewodniej strategii Czwartej Międzynarodówki jako Światowej Partii Rewolucji Socjalistycznej. To właśnie nacisk na wyższość strategii międzynarodowej odróżnia Komitet Międzynarodowy Czwartej Międzynarodówki od każdej grupy narodowo-reformistycznej i oportunistycznej.

Te pryncypialne rozważania są nie mniej pilne w odniesieniu do kwestii związków zawodowych, która dotyczy roli tej bardzo starej formy organizacji proletariackiej w rozwoju rewolucyjnych walk klasy robotniczej o socjalizm. Pojawienie się nowoczesnego proletariatu nastąpiło w kontekście historycznego rozwoju państwa narodowego. Jego organizacje i działalność ukształtowały się w ramach państwa narodowego. Dotyczyło to zwłaszcza związków zawodowych, których rozwój i dobrobyt były w dużej mierze uzależnione od sukcesów przemysłowych i handlowych „ich” państwa narodowego. Tak jak istnieją historyczne powody ambiwalentnego stosunku klasy robotniczej do państwa narodowego, istnieją również głęboko zakorzenione obiektywne powody ambiwalencji, a nawet wrogości związków zawodowych wobec socjalizmu. Jest to problem, nad którym ruch socjalistyczny wylewał wiele łez przez ponad sto lat.

Oczywiście powaga problemów, które miały nawiedzać relacje między rewolucyjnymi partiami marksistowskimi a związkami zawodowymi, nie mogła być w pełni przewidziana w najwcześniejszych latach ich istnienia. Postawa przyjęta przez marksistów wobec związków zawodowych nieuchronnie odzwierciedlała ówczesne warunki i okoliczności. Kwestia związków zawodowych nie jest stawiana w 1998 roku tak jak w 1847. W ciągu ostatnich 151 lat było sporo historii, a ruch socjalistyczny miał wiele okazji do zapoznania się ze związkami zawodowymi. Nauczył się wiele o naturze związków zawodowych, choć na stronach „lewicowej” radykalnej prasy nie można znaleźć ani śladu tej zgromadzonej wiedzy.

Przez większą część swojej historii ruch socjalistyczny żarliwie dążył do związków zawodowych. Jednak pomimo wielu zalotów i zabiegów, romans ten okazał się w dużej mierze nieudany. Pomimo niezliczonych wyznań uczuć i troski, socjalistyczni zalotnicy byli wielokrotnie kopani w zęby, a nawet uderzani nożem w plecy przez obiekty ich pożądania. Nawet gdy socjaliści starali się stworzyć własne związki zawodowe i zapewnić im nienaganną marksistowską edukację, ich potomstwo odpłacało im najczarniejszą niewdzięcznością. Gdy tylko nadarzyła się okazja, mieli tendencję do odrzucania wzniosłych ideałów swoich socjalistycznych przodków i znajdowania przyjemności w mięsnych kotłach kapitalizmu.

Czy socjaliści muszą podporządkować się władzy związków zawodowych?

Można by pomyśleć, że z tak wielu niefortunnych doświadczeń można się czegoś nauczyć. Ale podobnie jak starzy głupcy z opowieści Boccaccia, starzejący się i bezzębni radykałowie są dziś zbyt chętni do odgrywania roli rogacza raz za razem. Tak więc dzisiejsze organizacje „lewicowe” nadal upierają się, że ruch socjalistyczny jest zobowiązany do lojalnego służenia potrzebom i kaprysom związków zawodowych. Socjaliści, jak twierdzą, muszą uznać związki zawodowe za organizację pracowniczą par excellence, formę najbardziej reprezentatywną dla interesów społecznych klasy robotniczej. Argumentują, że związki zawodowe stanowią autentyczne i niepodważalne przywództwo klasy robotniczej — głównych i ostatecznych arbitrów jej historycznego przeznaczenia. Podważanie autorytetu związków zawodowych nad klasą robotniczą, kwestionowanie w jakikolwiek sposób rzekomo „naturalnego” prawa związków zawodowych do przemawiania w imieniu klasy robotniczej jest równoznaczne z politycznym świętokradztwem. Radykałowie twierdzą, że niemożliwe jest wyobrażenie sobie jakiegokolwiek prawdziwego ruchu robotniczego, który nie jest zdominowany, jeśli nie formalnie kierowany, przez związki zawodowe. Tylko w oparciu o związki zawodowe można skutecznie prowadzić walkę klasową. I wreszcie, jakakolwiek nadzieja na rozwój masowego ruchu socjalistycznego zależy od „pozyskania” związków zawodowych, a przynajmniej ich znaczącej części, dla perspektywy socjalistycznej.

Mówiąc wprost, Komitet Międzynarodowy odrzuca każde z tych twierdzeń, które są obalane zarówno przez analizę teoretyczną, jak i doświadczenie historyczne. W oczach naszych przeciwników politycznych nasza odmowa ugięcia się przed autorytetem związków zawodowych jest równoznaczna z lèse-majesté. Nie martwi nas to zbytnio, ponieważ nie tylko przyzwyczailiśmy się przez dziesięciolecia do bycia w opozycji do „lewicowej” — lub mówiąc dokładniej — drobnomieszczańskiej opinii publicznej; uważamy jej rozgoryczoną antypatię za najpewniejszy znak, że Komitet Międzynarodowy jest, z politycznego punktu widzenia, na właściwej drodze.

Stanowisko radykałów opiera się na jednym kluczowym założeniu: na mocy ich masowego członkostwa związki zawodowe są „organizacjami pracowniczymi”. Zatem ten, kto kwestionuje autorytet związków zawodowych, z definicji stawia się w opozycji do klasy robotniczej. Problem z tym założeniem polega na tym, że redukuje ono związki zawodowe do pustych, ahistorycznych abstrakcji. To, że związki zawodowe mają wielu członków klasy robotniczej, jest niewątpliwie prawdą. Ale podobnie jest z wieloma innymi organizacjami, takimi jak — w Stanach Zjednoczonych — Elków[1], masoni, Weterani Wojen Zagranicznych i Kościół katolicki.

Co więcej, odniesienie do licznego członkostwa klasy robotniczej w związkach zawodowych nie jest odpowiednim substytutem dla dokładniejszej analizy składu społecznego tych organizacji, zwłaszcza ich wiodącej warstwy — czyli rządzącej biurokracji. Z masowego członkostwa klasy robotniczej w związkach zawodowych nie wynika automatycznie, że organizacje te działają w jej interesie. Rzeczywiście, należy zbadać, czy w związkach zawodowych istnieje obiektywny konflikt między interesami masowego członkostwa a interesami rządzącej biurokracji oraz w jakim stopniu polityka związków zawodowych odzwierciedla nie interesy tych pierwszych, ale tych drugich.

Nawet gdyby uznać, że związki zawodowe są „organizacjami pracowniczymi”, zastosowanie tej definicji niewiele wnosi do sumy wiedzy politycznej. W końcu moglibyśmy kontynuować grę w definiowanie, po prostu pytając: „A co dokładnie oznacza organizacja pracownicza?”. Trudno byłoby odpowiedzieć: „Organizacja robotników!”. Starając się zrozumieć naturę związków zawodowych, prawdziwe pytanie brzmi: „Jaki jest związek tych organizacji z walką klasową w ogóle, a w szczególności z wyzwoleniem robotników spod kapitalistycznego wyzysku?”.

W tym momencie musimy wyjść poza pustą terminologię i przejść do budowy głębszej definicji, opartej na starannej historycznej analizie roli, jaką związki zawodowe odegrały w walkach klasy robotniczej i ruchu socjalistycznego. Celem takiej analizy nie jest jedynie przedstawienie przykładów przestępstw lub osiągnięć, w zależności od tego, czego się szuka. Chodzi raczej o odkrycie istoty tego zjawiska społecznego, czyli podstawowych praw, których działania i polityka związków zawodowych są operacyjnym i praktycznym wyrazem.

Dlaczego związki zawodowe zdradzają klasę robotniczą?

Nasi radykalni przeciwnicy nigdy nawet nie próbują takiej analizy, a zatem nie mogą nawet zacząć oferować poważnej odpowiedzi na najbardziej elementarne i oczywiste pytanie: „Dlaczego związki zawodowe poniosły tak sromotną porażkę w obronie standardów życia klasy robotniczej, nie mówiąc już o ich podniesieniu?”. Nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale na całym świecie, ostatnie ćwierćwiecze było świadkiem gwałtownego spadku pozycji społecznej klasy robotniczej. Związki zawodowe nie były w stanie obronić klasy robotniczej przed atakiem kapitału. Ponieważ porażka ta została zademonstrowana na przestrzeni kilku dziesięcioleci w skali międzynarodowej, nieuchronne jest poszukiwanie jej przyczyn — zarówno w środowisku społeczno-gospodarczym, w którym obecnie istnieją związki zawodowe, jak i, co jeszcze bardziej fundamentalne, w naturze samych związków zawodowych. Inaczej mówiąc, zakładając, że środowisko stało się nagle wrogie po 1973 r., co takiego było w związkach zawodowych, że uczyniło je tak podatnymi na tę zmianę i tak niezdolnymi do przystosowania się do nowych warunków?

Rozważmy odpowiedź Ligi Spartakusowej na ten problem. W trakcie wściekłego potępienia Socialist Equality Party — obejmującego cztery wydania ich gazety i tysiące słów, z których wyjątkowo duży procent stanowią obraźliwe przymiotniki i przysłówki — Spartakusi usilnie zaprzeczają, że istnieją jakiekolwiek obiektywne przyczyny niepowodzenia związków zawodowych. Wszystko należy raczej tłumaczyć „defetystyczną i zdradziecką polityką przywódców AFL-CIO”. Trudno wyobrazić sobie bardziej banalne wyjaśnienie. Równie dobrze paleontolog mógłby stwierdzić, że dinozaury wyginęły, ponieważ nie chciały już żyć! Spartakusowcy nie wyjaśniają, dlaczego dinozaury w kierownictwie AFL-CIO zdecydowały się prowadzić „defetystyczną i zdradziecką politykę”. Czy po prostu dlatego, że byli złymi ludźmi? A jeśli byli złymi ludźmi, to dlaczego tak wielu z nich znalazło się w kierownictwie związków zawodowych, nie tylko w Ameryce, ale na całym świecie? Czy jest coś w naturze związków zawodowych, co prowadzi do tego, że przyciągają one tak wielu złych ludzi, którzy następnie realizują „defetystyczną i zdradziecką politykę”? Możemy również zadać kolejne pytanie: „Co takiego jest w Lidze Spartakusa, że skłania ją do tak entuzjastycznego wspierania organizacji, które przyciągają wielu złych ludzi, którzy poświęcają się zdradzaniu i pokonywaniu robotników, których rzekomo reprezentują?”.

Problem z subiektywnym podejściem polega nie tylko na tym, że unika ono zmagania się ze wszystkimi naprawdę trudnymi problemami; pozwala ono Lidze Spartakusa i innym radykalnym grupom, pomimo ich werbalnego ataku na „zwodzicieli”, utrzymywać możliwość ich ostatecznego odkupienia i na tej podstawie popierać dalsze podporządkowanie klasy robotniczej związkom zawodowym, a ostatecznie tym samym zwodzicielom.

Perspektywa ta została przedstawiona w artykule napisanym przez Petera Taaffe'a, głównego lidera Brytyjskiej Partii Socjalistycznej (British Socialist Party), wcześniej znanej jako Militant Tendency[2]. Próby pana Taaffe'a, by ubrać swoją uległość wobec biurokracji pracy w radykalną frazeologię, dają efekt bardziej komiczny niż przekonujący. Zaczyna od krótkiej listy krajów, w których przedstawiciele związków zawodowych byli zaangażowani w szczególnie rażące zdrady klasy robotniczej. Podobnie jak szef policji Louis w Casablance, Taaffe jest głęboko, głęboko zszokowany korupcją, którą obserwuje wokół siebie, nawet gdy polityczne wypłaty z biurokracji są wsuwane do jego kieszeni. Taaffe mówi nam, że rola szwedzkich urzędników związkowych była „skandaliczna”. Zachowanie belgijskich biurokratów jest „bezczelne i otwarte”. Irlandzcy przywódcy są również zaangażowani w „skandaliczny spektakl” zdrady. W Wielkiej Brytanii Taaffe stwierdza, że robotnicy „zapłacili wysoką cenę za bezsilność prawicowych przywódców”. Ze smutkiem zauważa również kapitulację przywódców związkowych w Brazylii, Grecji i Stanach Zjednoczonych.

Ale jeśli chodzi o Taaffe'a, problem związków zawodowych polega jedynie na nieodpowiednich przywódcach, którzy cierpią z powodu fałszywej ideologii: akceptacji kapitalistycznego rynku. Same organizacje są zasadniczo zdrowe. Na podstawie tej subiektywnej oceny Taaffe krytykuje „małe lewicowe grupy” — przez które rozumie sekcje Komitetu Międzynarodowego — które, opierając się na Trockim, upierają się, że zdrady związków zawodowych są wyrazem fundamentalnej tendencji rozwojowej. To „jednostronne” podejście, według Taaffe'a, nie uwzględnia możliwości, że prawicowi przywódcy związkowi, „pod presją bazy, rozbudzonej i osaczonej klasy robotniczej”, mogą „zostać zmuszeni do oddzielenia się od państwa i stanięcia na czele opozycyjnego ruchu klasy robotniczej”[3].

Dlatego też, jak pisze Taaffe, „główną tendencją w następnym okresie” w Wielkiej Brytanii i innych krajach będzie to, że robotnicy „zmuszą związki zawodowe do walki w ich imieniu”. Los klasy robotniczej zależy od „regeneracji związków zawodowych”[4].

Podobny argument wysuwa frakcja nieistniejącej już Workers Revolutionary Party. Nalega ona, że za wszelką cenę należy unikać walki o rozwój nowych form organizacji klasy robotniczej przeciwstawiających się dominacji związków zawodowych. „Jakiekolwiek uproszczone odniesienie do bazy, która zaczyna się od abstrakcyjnej tezy, że przywódcy związkowi są w łóżku z państwem i że alternatywne organizacje muszą być budowane i łączone, będzie całkowicie nieadekwatne do zrozumienia nowej sytuacji” — czytamy[5].

Nie mam specjalnych informacji na temat nocnych schadzek działaczy związkowych w Wielkiej Brytanii czy gdziekolwiek indziej, ale ich oportunizm nie jest jedynie „abstrakcyjną tezą”. Przedsiębiorcy i państwo codziennie korzystają ze zdradzieckich usług funkcjonariuszy związków zawodowych i rzadko są zawiedzeni.

Perspektywy ostatecznego nawrócenia związków zawodowych wydają się znacznie mniej prawdopodobne, gdy zrozumie się, że cechy i właściwości rządzących biurokracji są subiektywnymi przejawami obiektywnych właściwości i procesów społecznych. Potępienia przywódców związkowych są dopuszczalne, a nawet konieczne, ale tylko w takim zakresie, w jakim nie służą jako substytut analizy natury ruchu związkowego.

Dlatego naszym celem jest zainicjowanie analizy związków zawodowych, opartej na historycznym przeglądzie krytycznych etapów rozwoju tej specyficznej formy ruchu robotniczego. Ruch socjalistyczny zgromadził, w okresie nie krótszym niż 150 lat, ogromne doświadczenie historyczne. To doświadczenie uzasadnia jego roszczenie do bycia największym i najsmutniejszym na świecie ekspertem w dziedzinie związków zawodowych.

Nie twierdzimy, że związki zawodowe stanowią jakiś historyczny błąd, który nigdy nie powinien mieć miejsca. Byłoby niedorzecznością zaprzeczać, że zjawisko tak uniwersalne jak związki zawodowe nie ma głębokich korzeni w społeczno-ekonomicznej strukturze społeczeństwa kapitalistycznego. Z pewnością istnieje określony związek między związkami zawodowymi a walką klasową, ale tylko w tym sensie, że organizacja robotników w związkach zawodowych czerpie swój impuls z istnienia określonego konfliktu między materialnymi interesami pracodawców i robotników. Z tego obiektywnego faktu w żadnym wypadku nie wynika, że związki zawodowe, jako specyficzna społecznie zdeterminowana forma organizacyjna, identyfikują się z walką klasową (której, w sensie historycznym, zawdzięczają swoje istnienie) lub dążą do jej prowadzenia. Historia dostarcza raczej przytłaczających dowodów na to, że są one znacznie bardziej oddane jej tłumieniu.

Tendencja związków zawodowych do tłumienia walki klasowej znalazła swój najbardziej intensywny i rozwinięty wyraz w ich stosunku do ruchu socjalistycznego. Nie było bardziej tragicznej iluzji, zwłaszcza dla socjalistów, niż ta, która wyobrażała sobie związki zawodowe jako niezawodnych, nie mówiąc już o nieuniknionych sojusznikach w walce z kapitalizmem. Organiczny rozwój związków zawodowych postępuje nie w kierunku socjalizmu, ale w opozycji do niego. Niezależnie od okoliczności ich powstania — to znaczy nawet wtedy, gdy związki zawodowe w tym czy innym kraju zawdzięczały swoje istnienie bezpośrednio impulsowi i przywództwu rewolucyjnych socjalistów — rozwój i konsolidacja związków zawodowych niezmiennie prowadziły do niechęci wobec socjalistycznej kurateli i zdecydowanych wysiłków, by się od niej uwolnić. Tylko poprzez wyjaśnienie tej tendencji możliwe jest naukowe zrozumienie ruchu związkowego.

Związki zawodowe jako forma społeczna

Należy pamiętać, że kiedy zaczynamy badać związki zawodowe, mamy do czynienia z określoną formą społeczną. Nie jest ulotnym, przypadkowym i bezkształtnym zbiorem jednostek, ale historycznie rozwiniętym stowarzyszeniem ludzi, którzy są zorganizowani w klasy i zakorzenieni w pewnych stosunkach produkcji. Ważne jest również, aby zastanowić się nad naturą samej formy. Wszyscy wiemy, że istnieje relacja między formą a treścią, ale relacja ta jest ogólnie rozumiana tak, jakby forma była jedynie wyrazem treści. Z tego punktu widzenia forma społeczna może być konceptualizowana jako zewnętrzna, plastyczna i nieskończenie plastyczna ekspresja relacji, na których się opiera. Ale formy społeczne są głębiej rozumiane jako dynamiczne elementy procesu historycznego. „Treść przybiera formę” oznacza, że forma nadaje treści, którą wyraża, pewne cechy i właściwości. Treść istnieje i rozwija się poprzez formę.

Być może uda się wyjaśnić cel tej wycieczki w sferę filozoficznych kategorii i abstrakcji, odwołując się do słynnego fragmentu pierwszego rozdziału pierwszego tomu Kapitału, w którym Marks pyta: „Skąd więc pochodzi zagadkowy charakter produktu pracy, z chwilą gdy produkt ten przybiera formę towaru? Oczywiście z tej formy właśnie”[6]. Oznacza to, że kiedy produkt pracy przyjmuje formę towaru — transformacja, która ma miejsce tylko na pewnym etapie rozwoju społeczeństwa — nabiera szczególnej, fetyszystycznej jakości, której wcześniej nie posiadał. Gdy produkty są wymieniane na rynku, rzeczywiste relacje społeczne między ludźmi, z których same towary są wynikiem, z konieczności przybierają wygląd relacji między rzeczami. Produkt pracy jest produktem pracy; a jednak, gdy przyjmuje, w ramach nowych stosunków produkcyjnych, formę towaru, zyskuje nowe właściwości społeczne.

Podobnie, grupa robotników jest grupą robotników. A jednak, gdy grupa ta przyjmuje formę związku zawodowego, zyskuje dzięki tej formie nowe i zupełnie odrębne właściwości społeczne, którym robotnicy są nieuchronnie podporządkowani. Co dokładnie należy przez to rozumieć? Związki zawodowe reprezentują klasę robotniczą w bardzo wyraźnej roli społeczno-ekonomicznej: jako sprzedawca towaru, siły roboczej. Powstając na bazie stosunków produkcji i form własności kapitalizmu, związki zawodowe starają się zapewnić temu towarowi najlepszą cenę, jaką można uzyskać w panujących warunkach rynkowych.

Oczywiście istnieje ogromna różnica między tym, co opisałem w kategoriach teoretycznych jako „zasadniczy cel” związków zawodowych, a ich rzeczywistymi działaniami. Praktyczna rzeczywistość — codzienna wyprzedaż najbardziej bezpośrednich interesów klasy robotniczej — w bardzo niewielkim stopniu odpowiada teoretycznie pojmowanej „normie”. Ta rozbieżność nie jest sprzeczna z koncepcją teoretyczną, ale sama w sobie jest wynikiem społeczno-ekonomicznej funkcji związku zawodowego. Stojąc na gruncie kapitalistycznych stosunków produkcji, związki zawodowe są ze swej natury zmuszone do przyjmowania wrogiej postawy wobec walki klasowej. Kierując swoje wysiłki na zabezpieczenie umów z pracodawcami, które ustalają cenę siły roboczej i określają ogólne warunki, w których nadwyżka wartości będzie wypompowywana z robotników, związki zawodowe są zobowiązane do zagwarantowania, że ich członkowie dostarczają swoją siłę roboczą zgodnie z warunkami wynegocjowanych umów. „Związek reprezentuje legalność i musi dążyć do tego, by jego członkowie przestrzegali tej legalności” — zauważył Gramsci.

Obrona legalności oznacza stłumienie walki klasowej. Dlatego związki zawodowe ostatecznie podważają swoją zdolność do osiągania nawet ograniczonych celów, którym są oficjalnie oddane. Jest to sprzeczność, która charakteryzuje ruch związkowy. Konflikt między związkami zawodowymi a ruchem rewolucyjnym nie wynika, w żadnym fundamentalnym sensie, z wad i niedociągnięć przywódców związkowych — choć jednych i drugich można znaleźć pod dostatkiem — ale z natury samych związków zawodowych. U podstaw tego konfliktu leży organiczny sprzeciw związków zawodowych wobec rozwoju i rozszerzenia walki klasowej. Ta opozycja staje się jeszcze bardziej zdeterminowana, gorzka i śmiertelna w punkcie, w którym walka klasowa wydaje się zagrażać stosunkom produkcji kapitalizmu, czyli społeczno-ekonomicznym podstawom samego związkowca.

Co więcej, opozycja ta koncentruje się na ruchu socjalistycznym, który reprezentuje klasę robotniczą nie w jej ograniczonej roli sprzedawcy siły roboczej, ale w jej historycznej zdolności jako rewolucyjnej antytezy stosunków produkcji kapitalizmu.

Te dwa kluczowe aspekty ruchu związkowego — jego tendencja do tłumienia walki klasowej i wrogość wobec ruchu socjalistycznego — są silnie potwierdzone przez historię. Pod tym względem ruchy związkowe w dwóch krajach, Anglii i Niemczech, oferują ważne lekcje i spostrzeżenia.

Ruch związkowy w Anglii

Anglia jest powszechnie uważana za wielką ojczyznę nowoczesnego ruchu związkowego, gdzie dzięki tej formie organizacji klasa robotnicza osiągnęła niezwykłe osiągnięcia. Rzeczywiście, takie wrażenie związki zawodowe wywarły na Eduardzie Bernsteinie podczas jego dłuższego pobytu w Anglii pod koniec lat 80. i 90. XIX wieku. Rzekome sukcesy brytyjskich związków zawodowych przekonały Bernsteina, że to walka ekonomiczna tych organizacji, a nie polityczne wysiłki ruchu rewolucyjnego, będzie decydującym czynnikiem w postępie klasy robotniczej i stopniowej transformacji społeczeństwa zgodnie z liniami socjalistycznymi.

Wszystko, co dziś mówią drobnomieszczańscy radykałowie, zostało przewidziane sto lat temu przez twórcę nowoczesnego rewizjonizmu. Fakt, że ich argumenty mają 100 lat, sam w sobie nie czyni ich nieważnymi. W końcu przyznaję, że niektóre z argumentów, których używam, również mają 100 lat — na przykład argumenty zastosowane przez Różę Luksemburg przeciwko Bernsteinowi. Mają one jednak tę zaletę, że zostały uzasadnione w ciągu ostatniego stulecia, podczas gdy argumenty neobernsteinitów zostały obalone. W rzeczywistości współcześni krytycy Bernsteina zauważyli, że jego szacunki dotyczące ekonomicznych osiągnięć brytyjskich związków zawodowych były znacznie przesadzone. Supremacja ruchu związkowego, którego wzrost do dominującej roli w ruchu robotniczym rozpoczął się w połowie lat pięćdziesiątych XIX wieku, była w rzeczywistości odzwierciedleniem politycznego upadku i intelektualnej stagnacji, która nastąpiła po klęsce czartyzmu, wielkiego rewolucyjnego ruchu politycznego brytyjskiej klasy robotniczej. Ruch czartystów stanowił kulminację politycznego, kulturalnego i intelektualnego fermentu, który dotknął szerokie grupy klasy robotniczej w dekadach następujących po rewolucji francuskiej. Wiele lat po ostatecznej klęsce czartyzmu w latach 1848-49, Thomas Cooper, jeden z jego najbardziej szanowanych przywódców, przeciwstawił rewolucyjnego ducha starego ruchu nudnemu, drobnomieszczańskiemu światopoglądowi kultywowanemu przez związki zawodowe. W swojej autobiografii napisał:

Prawdą jest, że w dawnych czasach czartystów robotnicy z Lancashire tysiącami chodzili w łachmanach, a wielu z nich często brakowało jedzenia. Ale ich inteligencja była widoczna wszędzie. Można ich było zobaczyć w grupach, dyskutujących o wielkiej doktrynie sprawiedliwości politycznej — że każdy dorosły, zdrowy na umyśle człowiek powinien mieć prawo głosu w wyborach ludzi, którzy mieli ustanawiać prawa, na mocy których miał być rządzony; albo szczerze dyskutowali o naukach socjalizmu. W dzisiejszych czasach, w tym samym Lancashire, nigdzie nie natkniesz się na takie grupy, ale zobaczysz dobrze ubranych robotników z rękami w kieszeniach rozmawiających o swoim sklepie spółdzielczym lub udziale w tej czy innej spółdzielni[7].

Wraz ze związkami zawodowymi pojawił się nowy typ przywódcy robotniczego: nieśmiali dżentelmeni, którzy pragnęli szacunku klasy średniej i głosili nową ewangelię kompromisu klasowego, zajęli miejsce starych rewolucyjnych czartystów. Jak napisał Theodore Rothstein, socjalistyczny historyk czartyzmu:

Ludzie wielkiego talentu, wielkiego temperamentu, wielkiej i głębokiej erudycji, którzy zaledwie kilka lat wcześniej wstrząsnęli podstawami kapitalistycznego społeczeństwa i za którymi podążały setki tysięcy robotników fabrycznych, byli teraz samotnymi postaciami poruszającymi się w zapomnieniu, niezrozumianymi przez większość, rozumianymi tylko przez małe grupy wybranych, podczas gdy ich miejsce zajęli nowi ludzie, którzy nie posiadali nawet ułamka ich intelektu, talentu i charakteru, i którzy przyciągnęli podobne setki tysięcy robotników płytką ewangelią „dbania o grosze” i potrzebą dojścia do porozumienia z pracodawcami w tej sprawie, nawet za cenę niezależności klasowej[8].

Ocena związkowców dokonana przez Rothsteina jest następująca:

Cechą wyróżniającą ten światopogląd była akceptacja społeczeństwa kapitalistycznego, która znalazła swój wyraz w odrzuceniu działań politycznych i uznaniu nauk wulgarnej ekonomii politycznej o harmonii interesów między klasą zatrudniającą a klasą robotniczą[9].

Apologeci związków zawodowych argumentowali, że wycofanie się brytyjskich robotników z działań politycznych było konieczne, aby klasa mogła skoncentrować swoją energię na bardziej obiecujących możliwościach, jakie daje walka gospodarcza. Teorię tę obala fakt, że wzrost znaczenia związków zawodowych nie był związany z intensyfikacją walk ekonomicznych, ale raczej z ich ogólnym odrzuceniem przez nowych przywódców klasy robotniczej. Pomiędzy wczesnymi latami siedemdziesiątymi a połową lat dziewięćdziesiątych XIX wieku, czyli w okresie rozkwitu związków zawodowych w Anglii, płace robotników uległy stagnacji. Jedynym powodem, dla którego związki zawodowe nie straciły swojej reputacji w tym okresie, był gwałtowny spadek cen podstawowych artykułów spożywczych, takich jak mąka, ziemniaki, chleb, mięso, herbata, cukier i masło.

We wczesnych dekadach XIX wieku, kiedy rewolucyjne nastroje były szeroko rozpowszechnione wśród robotników, angielska burżuazja zaciekle opierała się wszelkim tendencjom do łączenia sił. Jednak pod koniec stulecia burżuazja zaczęła doceniać zasługi związków zawodowych dla stabilności kapitalizmu — zwłaszcza poprzez służenie jako bariera dla ponownego pojawienia się tendencji socjalistycznych w klasie robotniczej. Jak napisał niemiecki ekonomista burżuazyjny, Lujo Brentano: Gdyby związki zawodowe upadły w Anglii, to

w żadnym wypadku nie oznaczałoby to triumfu pracodawców. Oznaczałoby to wzmocnienie tendencji rewolucyjnych na całym świecie. Anglia, która do tej pory szczyciła się brakiem rewolucyjnej partii robotniczej o jakimkolwiek poważnym znaczeniu, odtąd rywalizowałaby w tym z kontynentem[10].

Marks i Engels żyli jako rewolucyjni wygnańcy w Anglii w okresie rozkwitu związków zawodowych. Jeszcze zanim przybyli do Anglii, dostrzegli znaczenie związków zawodowych jako odpowiedzi klasy robotniczej na wysiłki pracodawców zmierzające do obniżenia płac. W opozycji do drobnomieszczańskiego teoretyka Pierre'a-Josepha Proudhona, który zaprzeczał użyteczności zarówno związków zawodowych, jak i strajków — uzasadniając, że wzrost płac osiągnięty dzięki ich wysiłkom doprowadził jedynie do wzrostu cen — Marks nalegał, aby oba stanowiły niezbędne elementy walki klasy robotniczej o obronę jej standardu życia.

Marks z pewnością miał rację w swojej krytyce poglądów Proudhona, ale należy pamiętać, że te wczesne pisma powstały w czasie, gdy same związki zawodowe były jeszcze w powijakach. Doświadczenie klasy robotniczej z tą nową formą organizacyjną było niezwykle ograniczone. W tamtym czasie nie można było wykluczyć, że związki zawodowe mogą jeszcze przekształcić się w potężne instrumenty walki rewolucyjnej, a przynajmniej w bezpośrednich prekursorów takich instrumentów. Nadzieja ta została wyrażona w spostrzeżeniu Marksa z 1866 r., że jako „centra organizacyjne” związki zawodowe odgrywały dla klasy robotniczej taką samą rolę, „jaką średniowieczne gminy i komuny odgrywały dla mieszczaństwa”[11].

Jednak nawet wtedy Marks obawiał się, że „związki zawodowe nie zrozumiały jeszcze w pełni swojej mocy działania przeciwko samemu systemowi niewolnictwa płacowego”. Ale to właśnie w tym kierunku należało je rozwijać:

Oprócz swoich pierwotnych celów, muszą one teraz nauczyć się świadomie działać jako centra organizacyjne klasy robotniczej w szerokim interesie jej całkowitej emancypacji. Muszą wspierać każdy ruch społeczny i polityczny zmierzający w tym kierunku. Uważając się i działając jako mistrzowie i przedstawiciele całej klasy robotniczej, nie mogą nie zaciągać do swoich szeregów ludzi spoza społeczeństwa. Muszą uważnie dbać o interesy najgorzej opłacanych zawodów, takich jak robotnicy rolni, którzy są bezsilni z powodu wyjątkowych okoliczności. Muszą przekonać cały świat, że ich wysiłki, dalekie od wąskich i samolubnych, mają na celu emancypację uciśnionych milionów.[12].

Marks starał się nadać związkom zawodowym orientację socjalistyczną. Ostrzegł klasę robotniczą, aby nie przeceniała znaczenia walk prowadzonych przez związki zawodowe: „Nie powinna ona zapominać, że walczy

z następstwami, ale nie z przyczynami tych następstw; że hamuje ona tylko ruch w dół, ale nie zmienia jego kierunku; że stosuje tylko środki łagodzące, ale nie leczy choroby”. Konieczne było, aby związki zawodowe podjęły walkę z systemem, który był przyczyną nieszczęść robotników; dlatego też Marks zaproponował związkom zawodowym, aby porzuciły swój konserwatywny slogan „Sprawiedliwa płaca za sprawiedliwy dzień roboczy” i zastąpiły go rewolucyjnym żądaniem „Zniesienie systemu pracy najemnej”[13].

Jednak rady Marksa nie wywarły większego wrażenia, a pod koniec lat siedemdziesiątych XIX wieku obserwacje Marksa i Engelsa na temat związków zawodowych przybrały znacznie bardziej krytyczny charakter. Teraz, gdy burżuazyjni ekonomiści wyrażali większą sympatię dla związków zawodowych, Marks i Engels starali się zakwalifikować swoje wcześniejsze poparcie. Odróżnili swoje poglądy od poglądów burżuazyjnych myślicieli, takich jak Brentano, którego entuzjazm dla związków zawodowych był podyktowany, według Marksa i Engelsa, pragnieniem „z niewolnika najemnego uczynić zadowolonego niewolnika najemnego”[14].

Do 1879 r. w pismach Engelsa na temat związków zawodowych można było wyczuć wyraźny ton obrzydzenia. Zauważył, że związki zawodowe wprowadziły statuty organizacyjne, które zabraniały działań politycznych, tym samym uniemożliwiając „udział we wszelkiej ogólnej działalności klasy robotniczej jako klasy”. W liście do Bernsteina z 17 czerwca 1879 r. Engels skarżył się, że związki zawodowe zaprowadziły klasę robotniczą w ślepy zaułek:

Nie wolno przemilczać, że w chwili obecnej nie istnieje tu właściwy ruch robotniczy w znaczeniu kontynentalnym i dlatego nie wydaje mi się, by Pan wiele stracił, jeżeli chwilowonie otrzyma Pan korespondencji o działalności tutejszych trade-unionów[15].

W artykule napisanym sześć lat później, w którym porównał Anglię z 1885 r. do tej z 1845 r., Engels nie próbował ukrywać swojej pogardy dla konserwatywnej roli odgrywanej przez związki zawodowe. Tworząc arystokrację wśród klasy robotniczej, kultywowały one najbardziej przyjazne stosunki z pracodawcami, aby zapewnić sobie wygodną pozycję. Związkowcy, pisał Engels z ciętym sarkazmem, „są w istocie bardzo miłymi, uległymi ludźmi dla każdego rozsądnego kapitalisty w szczególności i dla klasy kapitalistów w ogóle”[16].

Związki zawodowe prawie całkowicie zignorowały wielką masę klasy robotniczej, dla której

stan nędzy i niepewności, w którym obecnie żyją, jest tak niski jak zawsze, jeśli nie niższy. Wschodnia część Londynu to nieustannie rozprzestrzeniająca się kałuża stagnacyjnej nędzy i spustoszenia, głodu, gdy nie ma pracy, i degradacji fizycznej i moralnej, gdy się pracuje[17].

Nadzieje Engelsa zostały rozbudzone pod koniec lat osiemdziesiątych XIX wieku przez rozwój nowego i bojowego ruchu związkowego wśród bardziej wyzyskiwanych grup klasy robotniczej. Socjaliści, w tym Eleanor Marx, byli aktywni w tym nowym ruchu. Engels zareagował na te wydarzenia z entuzjazmem i zauważył z wielką satysfakcją:

Te nowe trade-uniony niewykwalifikowanych robotników i robotnic różnią się zupełnie od starych organizacji arystokracji robotniczej i nie mogą zejść na konserwatywne ścieżki. (...) I zorganizowane są w zupełnie innych okolicznościach — wszyscy stojący na ich czele mężczyźni i kobiety są socjalistami, a w dodatku jeszcze agitatorami socjalistycznymi. W nich widzę prawdziwy początek tutejszego ruchu[18].

Nie minęło jednak zbyt wiele czasu, zanim te „nowe” związki zaczęły wykazywać te same konserwatywne tendencje, co stare. Była to wczesna weryfikacja koncepcji teoretycznej, którą uważamy za kluczową dla analizy związków zawodowych — tj. że charakter tych organizacji nie jest zdeterminowany przez pozycję społeczną i status poszczególnych grup robotników w nich zorganizowanych. Są to czynniki, które co najwyżej wpływają na pewne drugorzędne aspekty polityki związków zawodowych — być może czyniąc niektóre związki mniej lub bardziej bojowymi niż przeciętne. Jeśli jednak dojdziemy do sedna sprawy, to orientacja „treści” związków zawodowych, a mianowicie ich członków z klasy robotniczej, jest zdecydowanie scharakteryzowana przez formę związków zawodowych, która wywodzi się ze społecznych i produkcyjnych stosunków kapitalizmu wraz z jego ramami państwa narodowego i jest w nim osadzona.

Niemiecka socjaldemokracja i związki zawodowe

Na kontynencie, zwłaszcza w Niemczech, wyciągano teoretyczne wnioski z tych wczesnych doświadczeń ze związkami zawodowymi. Niemieccy socjaliści postrzegali angielskie związki zawodowe nie jako prekursorów socjalizmu, ale jako organizacyjny wyraz politycznej i ideologicznej dominacji burżuazji nad klasą robotniczą. Ta krytyczna postawa powstała nie tylko na podstawie teoretycznych spostrzeżeń, ale także odzwierciedlała bardzo odmienną relację sił w ruchu robotniczym, między marksistowską partią polityczną a związkami zawodowymi. W Niemczech impulsem do rozwoju masowego ruchu robotniczego nie były związki zawodowe, ale Partia Socjaldemokratyczna, której udało się w latach 1878-1890 — okresie obowiązywania antysocjalistycznych ustaw Bismarcka — ustanowić swój autorytet polityczny jako przywódcy klasy robotniczej. To z inicjatywy SPD powstały tak zwane „wolne” związki zawodowe, głównie po to, by służyć jako agencje rekrutacyjne dla ruchu socjalistycznego.

Wpływy związków zawodowych — wspieranych przez SPD, z której czerpały one swoją wiodącą kadrę i wiedzę polityczną — zaczęły się rozszerzać w latach 90-tych XIX wieku. Jednak utrzymujące się skutki przedłużającej się depresji przemysłowej ograniczyły ich członkostwo i jeszcze w 1893 r. stosunek wyborców socjaldemokratycznych do członków związków zawodowych wynosił osiem do jednego. Mimo to w SPD wyrażano obawy, że związki zawodowe mogą próbować konkurować z partią o wpływy w klasie robotniczej. Związki zawodowe stanowczo temu zaprzeczały, a ich przywódca, Carl Legien, określił je na kongresie partii w Kolonii w 1893 r. jako „szkoły rekrutacyjne partii”.

Jednak wraz z końcem depresji przemysłowej w 1895 r. niemieckie związki zawodowe zaczęły szybko rosnąć, a zmieniający się układ sił zwiększył napięcia między partią a związkami zawodowymi. Do 1900 r. liczba członków związków zawodowych wzrosła do 600 000. Cztery lata później liczba ta wzrosła do miliona. Wraz ze spadkiem stosunku wyborców SPD do członków związków zawodowych, zależność SPD od głosów związkowców znacznie wzrosła.

Chociaż sami przywódcy związków zawodowych powstrzymywali się od oferowania Bernsteinowi jakiegokolwiek politycznego wsparcia, gdy po raz pierwszy rozwinął sztandar rewizjonizmu, w kręgach partyjnych powszechnie rozumiano, że jego teorie mogą prowadzić jedynie do reorientacji niemieckiego ruchu socjalistycznego na wzór angielski, w którym reformistyczne związki zawodowe zastąpiłyby rewolucyjną partię polityczną jako oś ruchu robotniczego.

Przeciwstawiając się Bernsteinowi, główni teoretycy Socjaldemokracji zwracali szczególną uwagę na jego wysiłki zmierzające do przedstawienia związków zawodowych jako niezbędnego bastionu ruchu socjalistycznego. To oczywiście Róża Luksemburg przejęła inicjatywę w tej walce. Jej najważniejszą pracą w tym względzie była Sozialreform oder Revolution? [Reforma społeczna czy rewolucja?], w której obaliła twierdzenie Bernsteina, że wysiłki związków zawodowych skutecznie przeciwdziałają wyzyskującym mechanizmom kapitalizmu i prowadzą, choć stopniowo, do uspołecznienia społeczeństwa. Luksemburg podkreślała, że jest to całkowita nieprawda: związki zawodowe nie doprowadziły do zniesienia wyzysku klasowego. Jego celem było raczej zapewnienie, że proletariat, w ramach wyzyskującej struktury kapitalizmu, otrzyma w formie płac najlepszą cenę, na jaką pozwoli rynek.

To, co związki zawodowe były w stanie osiągnąć w zakresie podwyżek płac, było ograniczone przez wahania rynku i ogólną dynamikę ekspansji kapitalistycznej. Społeczeństwo kapitalistyczne, ostrzegała Luksemburg, zbliżało się do „nie czasów silnego ożywienia, ale upadku ruchu związkowego”[19]. Tak więc, niezależnie od tymczasowych zysków osiągniętych przez związki zawodowe, były one zaangażowane w „syzyfową pracę” w takim stopniu, w jakim ich praca pozostawała zakorzeniona w granicach wyznaczonych przez system kapitalistyczny. Przywódcy związkowi nigdy nie wybaczyli Luksemburg użycia tej uskrzydlającej metafory, która stanowiła tak druzgocąco dokładną i trafną ocenę działalności związków zawodowych.

Luksemburg szczegółowo wyjaśniła, dlaczego związki zawodowe są w stanie co najwyżej złagodzić wyzysk klasy robotniczej w kapitalizmie — a nawet wtedy tylko tymczasowo. Jej analiza może, z konieczności, zostać tutaj jedynie krótko podsumowana. Innym aspektem jej krytyki bernsteinizmu, który jest szczególnie istotny, jest jej zaprzeczenie, że w działalności związków zawodowych jest cokolwiek z natury lub pośrednio socjalistycznego, lub że ich praca koniecznie przyczynia się do zwycięstwa sprawy socjalistycznej. Luksemburg nie zaprzeczała, że związki zawodowe, w zakresie, w jakim były kierowane przez socjalistów, mogły oddać ważną przysługę ruchowi rewolucyjnemu. Rzeczywiście, miała nadzieję, że poprzez swoją krytykę będzie pracować na rzecz takiego rozwoju. (Inną sprawą jest, co rozważymy później, czy cel ten był możliwy do osiągnięcia). Ostrzegała jednak przed złudzeniami co do istnienia organicznych tendencji socjalistycznych w związkach zawodowych jako takich.

Luksemburg napisała:

To właśnie angielski Trade-Unionism, jako którego klasyczny przedstawiciel jawi się nasyconym, poprawnym, wąsko myślącym, ograniczonym, burżuazyjnie myślącym i czującym dżentelmenem pracy, dowodzi w ten sposób, że ruch związkowy sam w sobie nie jest niczym socjalistycznym, w rzeczy samej, że w pewnych okolicznościach może być bezpośrednią przeszkodą dla rozprzestrzeniania się świadomości socjalistycznej, tak jak, odwrotnie, świadomość socjalistyczna może w pewnych okolicznościach być przeszkodą dla czysto związkowych sukcesów[20].

Fragment ten pozostaje oszałamiającą naganą dla wszystkich tych, którzy niewolniczo dostosowują się do związków zawodowych i ich biurokracji, i którzy nie mogą wyobrazić sobie ruchu robotniczego w innej formie niż związkowa. Jak to bardzo wyraźnie pokazuje, nie istnieją żadne organiczne i nierozerwalne powiązania między związkami zawodowymi a socjalizmem. Z konieczności nie poruszają się one po równoległych torach w kierunku tego samego ogólnego celu. Związki zawodowe, które ze swej natury są, jak stwierdziła Luksemburg, „całkowicie niesocjalistyczne”, podkopują rozwój świadomości socjalistycznej. Co więcej, polityczne zasady socjalistów, które wymagają, by opierali swoje działania na historycznych interesach klasy robotniczej, są sprzeczne z praktycznymi celami związków zawodowych.

W Anglii związki zawodowe rozwinęły się na gruzach czartyzmu i niezależnie od ruchu socjalistycznego. Z drugiej strony, w Niemczech związki zawodowe powstały pod bezpośrednim nadzorem ruchu socjalistycznego. Ich przywódcy byli pilnie szkoleni w naukach Marksa i Engelsa. A jednak w gruncie rzeczy niemieckie związki zawodowe nie były bardziej oddane socjalizmowi niż te w Anglii. Na przełomie wieków, nabrawszy pewności siebie dzięki napływowi setek tysięcy nowych członków, związki zawodowe dawały wyraz swojemu niezadowoleniu z politycznego wpływu partii i podporządkowania się jej celom politycznym. Ten dyskomfort znalazł wyraz w nowej platformie: neutralności politycznej. Rosnąca część przywódców związkowych zaczęła argumentować, że nie ma powodu, dla którego ich organizacje byłyby winne jakąkolwiek szczególną lojalność wobec kampanii SPD. W rzeczywistości dominacja SPD, argumentowali, kosztowała związki zawodowe możliwość pozyskania członków wśród robotników, którzy nie byli zainteresowani lub przeciwni polityce socjalistycznej. Jednym z czołowych przedstawicieli tego nurtu był Otto Hue, który podkreślał, że związki zawodowe mogą służyć „zawodowym (nie klasowym) interesom” swoich członków tylko wtedy, gdy przyjmą pozycję neutralności politycznej. „To, gdzie robotnicy są politycznie kierowani przez neutralność związków zawodowych, nie może i nie powinno mieć znaczenia dla lidera związku zawodowego!” — pisał Hue.

Związki zawodowe i „strajk masowy”

W latach 1900-1905 narastało napięcie między partią a związkami zawodowymi. Przywódcy związkowi, jako delegaci na kongresy SPD, nadal głosowali za socjalistyczną ortodoksją. Ich wrodzona wrogość do socjalizmu jako ruchu rewolucyjnego nie osiągnęła jeszcze punktu, w którym byliby gotowi bezpośrednio zakwestionować polityczne zaangażowanie SPD w walkę o władzę państwową. Zmieniły to wydarzenia 1905 roku, zarówno w Niemczech, jak i poza ich granicami.

Wybuch rewolucji w Rosji wpłynął na niemiecką klasę robotniczą. Robotnicy z dużym zainteresowaniem śledzili szczegółowe relacje z walk rewolucyjnych w prasie socjalistycznej. Co więcej, rosyjskie wydarzenia zbiegły się w czasie i najwyraźniej zainspirowały wybuch fali gwałtownych strajków w całych Niemczech, a zwłaszcza w Zagłębiu Ruhry wśród górników. Pomimo bojowości robotników, strajki napotkały silny opór ze strony właścicieli kopalń. Związki zawodowe były zaskoczone bezkompromisowością właścicieli, na którą nie miały skutecznej odpowiedzi. Strajki zostały odwołane, co podważyło wiarę robotników w skuteczność tradycyjnej taktyki związkowej.

W tej nowej sytuacji Luksemburg, wspierana przez Kautsky'ego, argumentowała, że wydarzenia w Rosji miały znaczenie ogólnoeuropejskie i ujawniły niemieckim robotnikom potencjał nowej formy masowej walki: strajku politycznego. Idea politycznego strajku masowego znalazła szerokie poparcie w klasie robotniczej. Ale przywódcy związków zawodowych byli przerażeni implikacjami argumentów Luksemburg. Gdyby robotnicy działali zgodnie z teoriami Luksemburg, związki zawodowe zostałyby wciągnięte w „rewolucyjne przygody”, które zdaniem urzędników nie byłyby ich sprawą. Masowe strajki kosztowałyby związki ogromne sumy pieniędzy i mogłyby opróżnić ich konta bankowe z rezerw gotówkowych, z których przywódcy byli tak bardzo dumni.

Aby zapobiec takiej katastrofie, przywódcy związkowi postanowili rozpocząć strajk prewencyjny przeciwko Luksemburg i innym radykałom z SPD. Na kongresie związków zawodowych, który odbył się w Kolonii w maju 1905 r., powołano specjalną komisję, która miała przygotować rezolucję określającą stosunek związków zawodowych do kwestii strajku masowego. Rzecznik komisji, Theodor Bömelburg, oświadczył:

Ale aby zbudować naszą organizację, potrzebujemy spokoju w ruchu zawodowym. W niemieckim ruchu związkowym musimy dopilnować, aby dyskusja zniknęła, a rozwiązanie przyszłości zostało pozostawione na dany moment[21].

Kongres związków zawodowych ostatecznie przyjął rezolucję, która była równoznaczna z wypowiedzeniem wojny lewemu skrzydłu SPD. Określono w niej ideę strajku generalnego jako „niedyskutowalną” i ostrzeżono robotników, aby „nie pozwolili, by rozprzestrzenianie się takich idei odciągało ich od codziennej pracy na rzecz wzmocnienia organizacji robotniczych”[22].

SPD była wstrząśnięta buntem przywódców związkowych przeciwko partii. Kautsky oświadczył, że kongres ujawnił głębię wyobcowania związków zawodowych z partii i zauważył, z poczuciem ironii, że wydało mu się absurdalne, że „pragnienie związków zawodowych dla pokoju i spokoju” zostało ogłoszone w roku „który był najbardziej rewolucyjny w całej historii ludzkości”. Dla Kautsky'ego było oczywiste, że przywódcy związków zawodowych byli bardziej zainteresowani losem kont bankowych organizacji niż „moralną jakością mas”.

Nienawiść przywódców związkowych do lewego skrzydła SPD przybrała patologiczne formy. Zwłaszcza Róża Luksemburg była nieustannie przedmiotem jadowitych oszczerstw. Otto Hue, redaktor czasopisma związku zawodowego górników, radził wszystkim, którzy oferowali „taki nadmiar ‚rewolucyjnej’ energii”, aby udali się do Rosji „zamiast prowadzić dyskusje na temat strajku generalnego ze swojego letniego odosobnienia”[23]. Nawet gdy Luksemburg przebywała w więzieniu za swoją rewolucyjną działalność w Polsce, ataki na nią nasiliły się. Zniesmaczony nikczemnymi osobistymi atakami na Luksemburg, z którą w tamtym czasie wciąż był przyjacielem i sojusznikiem, Kautsky bronił się przed prześladowaniem pionierki „proletariackiej walki klasowej”. Pisał, że to nie Luksemburg zagraża relacjom między partią a związkami zawodowymi, ale „zawężona nienawiść tych elementów do każdej formy ruchu robotniczego, która stawia sobie wyższy cel niż pięć fenigów więcej za godzinę pracy...”[24].

Przez pewien czas kierownictwo SPD walczyło z przedstawicielami związków zawodowych, ale robiło to tak ostrożnie, jak to tylko możliwe. Na kongresie partii w Jenie we wrześniu 1905 r. Bebel przedstawił zręcznie sformułowaną rezolucję, która częściowo uznawała ważność politycznego strajku masowego — ale tylko jako broni obronnej. W zamian związki zawodowe zgodziły się na sformułowanie Bebela, ale tylko na krótko. Na kongresie partii w Mannheim we wrześniu 1906 r. przywódcy związków zawodowych zażądali i uzyskali od SPD przyjęcie rezolucji ustanawiającej zasadę „równości” między związkami zawodowymi a partią. Oznaczało to, że we wszystkich kwestiach dotyczących spraw, które bezpośrednio dotyczyły związków zawodowych, partia musiała wypracować stanowisko, które było dla nich do przyjęcia. Pomimo silnych sprzeciwów, przywódcy partii współpracowali z urzędnikami związków zawodowych, aby biurokratycznie zamknąć dyskusję i przeforsować rezolucję.

Od tego momentu SPD była praktycznie zdominowana przez komisję generalną związków zawodowych. Stosunek związków zawodowych do partii, jak zauważyła Luksemburg, odpowiadał chłopskiej umowie małżeńskiej, w której żona proponowała mężowi: „Jeśli zgodzimy się w jakiejś kwestii, twoja wola zostanie spełniona; jeśli się rozstaniemy, moja wola zostanie spełniona”[25].

W swoich sporach z Luksemburg i rewolucyjnymi siłami w SPD, przedstawiciele związków zawodowych twierdzili, że mają znacznie lepsze pojęcie o tym, czego naprawdę chce przeciętny robotnik, niż teoretycy rewolucji. Zaabsorbowana abstrakcjami i utopijnymi wizjami Luksemburg i rewolucjoniści jej pokroju nie mieli tak naprawdę praktycznych odpowiedzi na problemy, z którymi borykali się robotnicy w kopalniach czy na halach produkcyjnych. Teoretycy mogli marzyć o przyszłym rewolucyjnym kataklizmie i socjalistycznej utopii, która się z niego wyłoni, ale tu i teraz robotnicy byli znacznie bardziej zainteresowani kilkoma dodatkowymi markami w swoich cotygodniowych wypłatach.

Prawdopodobnie argumenty przedstawicieli związków zawodowych odzwierciedlały poglądy znacznej części robotników w latach, gdy po raz pierwszy wybuchła debata na temat strajku masowego. Jest nawet możliwe, że gdyby kwestia ta została poddana pod głosowanie w 1905 lub 1906 roku, więcej robotników oddałoby swoje głosy na stanowisko Legiena niż Luksemburg. Rozważając stosunek robotników do sporu między marksistami a reformistycznymi przywódcami związkowymi, należy jednak pamiętać o następujących kwestiach: Urzędnicy byli, by tak rzec, instytucjonalnie i konstytucyjnie „zaangażowani” w politykę, która wynikała z organicznej zależności ich związków od kapitalistycznych stosunków produkcji i układu narodowo-państwowego. Klasa robotnicza, jako rewolucyjna siła społeczna, nie była podobnie zaangażowana w gradualistyczny program reformatorskiej adaptacji.

Rozwój sprzeczności leżących u podstaw systemu kapitalistycznego naruszył strukturę kompromisu społecznego w Niemczech. Wraz ze wzrostem napięć klasowych robotnicy przyjęli bardziej agresywną i wrogą postawę wobec pracodawców i państwa. W latach 1910-11 pojawiły się wyraźne oznaki, że argumenty Luksemburg zaczęły rezonować wśród szerszych grup klasy robotniczej. Zwłaszcza w następstwie strajków z lat 1912-13, które zakończyły się niepowodzeniem w obliczu zaciekłego oporu pracodawców, niezadowolenie robotników z oficjalnych związków zawodowych wyraźnie wzrosło.

Wybuch wojny światowej w sierpniu 1914 r. tymczasowo przerwał proces radykalizacji. Ale już w latach 1915-1916 niezadowolenie społeczne robotników, zaostrzone przez wojnę, przełamało zapory wzniesione przez oficjalne związki zawodowe. Ostateczna odpowiedź na stare biurokratyczne argumenty przeciwko politycznemu strajkowi masowemu nadeszła w październiku-listopadzie 1918 r. wraz z wybuchem rewolucji niemieckiej. Rewolucyjny charakter ruchu masowego, przewidziany teoretycznie przez Luksemburg i praktycznie w rewolucji rosyjskiej, znalazł odzwierciedlenie w nowych formach organizacyjnych, rewolucyjnych mężach zaufania (Revolutionäre Obleute), a zwłaszcza radach robotniczych, które wyłoniły się z opozycji do oficjalnych związków zawodowych.

Doświadczenia niemieckiej i angielskiej klasy robotniczej są największym historycznym sprawdzianem ruchu związkowego. Gdybyśmy mieli wystarczająco dużo czasu, moglibyśmy uzupełnić i uzasadnić naszą analizę konfliktu między socjalizmem a związkami zawodowymi niezliczonymi innymi przykładami z wielu krajów i wszystkich dziesięcioleci aż do dnia dzisiejszego.

Konieczność socjalistycznej świadomości

Celem tego wykładu nie było dostarczenie jak największej liczby przykładów zdrady związków zawodowych. Ma on raczej uzasadnić konieczność świadomości socjalistycznej i walki o jej rozwój w klasie robotniczej. Na tym polega znaczenie rewolucyjnej partii marksistowskiej. Nawet gdyby miał nastąpić renesans spontanicznej bojowości o charakterze syndykalistycznym — a taki rozwój byłby nie do pomyślenia bez wybuchowych buntów szeregowych członków przeciwko starym biurokratycznym organizacjom — rozwój tak obiecującego ruchu zgodnie z rewolucyjnymi liniami zależałby od niezależnej pracy partii marksistowskiej, walczącej o wprowadzenie świadomości socjalistycznej do klasy robotniczej.

Wszyscy ci, którzy nalegają na niepodważalny autorytet związków zawodowych, sprzeciwiają się walce o marksizm w klasie robotniczej. Cliff Slaughter[26], na przykład, potępia tych marksistów [z Komitetu Międzynarodowego], „którzy uparcie myślą, że ich misją jest ‚podnoszenie świadomości’, ‚polityczna interwencja’ i ‚upolitycznianie’ spontanicznie powstających walk klasy robotniczej...”[27].

Stwierdzenie to potwierdza odrzucenie przez Slaughtera marksizmu i przyjęcie anarchizmu klasy średniej. Zbliżamy się do końca stulecia, które było świadkiem najstraszniejszej z historycznych tragedii. Cena zapłacona krwią za porażki i zdrady wielu rewolucyjnych walk tego stulecia jest nieobliczalna. Ofiary politycznych konsekwencji zdradzonych rewolucji liczone są w setkach milionów. W tej dekadzie widzieliśmy skutki dezorientacji klasy robotniczej w byłym Związku Radzieckim. A jednak, pośród tej powszechnej dezorientacji politycznej, Slaughter potępia tych, którzy starają się przezwyciężyć tę dezorientację w oparciu o naukę socjalistyczną.

Interesom klasy robotniczej nie służy gloryfikowanie jej spontaniczności — to znaczy dominującego poziomu świadomości i danych form organizacji. W przypadku Slaughtera i podobnych mu byłych marksistów, takie wyznania spontaniczności służą jedynie jako przykrywka dla ich własnej współpracy z partyjną i związkową biurokracją. Nie przepraszamy za nasz nacisk na to, że przyszłość klasy robotniczej zależy od siły naszych politycznych interwencji i powodzenia naszych wysiłków na rzecz podniesienia jej świadomości.

Stoimy na fundamentach ustanowionych przez wielkich założycieli i przedstawicieli socjalizmu naukowego. Odrzucamy oświadczenie Slaughtera jako zaprzeczenie podstawowych zasad, które stanowiły historyczną rację bytu ruchu marksistowskiego od jego najwcześniejszych dni. Proletariat jest aktywnym historycznym podmiotem projektu socjalistycznego. Ale socjalizm nie powstał i nie mógł powstać bezpośrednio z klasy robotniczej. Ma swoją własną intelektualną historię. Marks nigdy nie twierdził, że jego koncepcja historycznych zadań proletariatu była zgodna z ogólną „opinią publiczną” ogromnej większości robotników w danym momencie ich rozwoju. Absurdem jest nawet sugerowanie, że Marks poświęcił całe swoje życie formułowaniu idei, które jedynie powielały to, co przeciętny robotnik mógł myśleć samodzielnie.

Gdyby świadomość socjalistyczna była generowana przez spontaniczny rozwój walki klasowej, nie byłoby powodu do organizowania tego międzynarodowego szkolenia. Jaka byłaby potrzeba wykładów z historii, filozofii, ekonomii politycznej, rewolucyjnej strategii i kultury, gdyby klasa robotnicza, z jej istniejącymi masowymi organizacjami i dominującym poziomem świadomości politycznej i historycznej, mogła automatycznie wznieść się do poziomu zadań, które stawia przed nią rozwój światowego kryzysu kapitalizmu?

Weźmy pod uwagę tło polityczne, w którym odbywa się to szkolenie. Nawet w chwili, gdy się spotykamy, gospodarki Azji Południowo-Wschodniej są w chaosie. Niemal z dnia na dzień egzystencja setek milionów ludzi znalazła się w niebezpieczeństwie. W Indonezji wartość waluty spadła przedwczoraj o 22 procent. W ciągu sześciu miesięcy rupia indonezyjska straciła prawie 80 procent swojej wartości. MFW domaga się reżimu brutalnych oszczędności, a w tych warunkach wybuch masowych walk społecznych jest nieunikniony.

Czy jednak wynik tych walk nie zależy od przyswojenia przez indonezyjską klasę robotniczą tragicznych lekcji jej własnej historii, które stanowią kolejny koszmarny rozdział w historii XX wieku? Czy nie jest konieczne przeanalizowanie z indonezyjskimi robotnikami, studentami i intelektualistami wydarzeń z lat 1965-66 - czyli tego, jak największa partia komunistyczna na świecie poza ZSRR i Chinami, z ponad milionem członków, okazała się bezsilna w obliczu zamachu stanu Suharto? W wyniku tej kontrrewolucji wymordowano ponad pół miliona ludzi. Rzeki Sumatry i Bali zostały zapchane ciałami zamordowanych. Egzekucje więźniów aresztowanych w następstwie zamachu stanu Suharto trwały jeszcze w latach 90-tych. Ale jak wiele pytań i problemów pozostało bez odpowiedzi i wyjaśnienia! Strategiczne lekcje z tego okresu stanowią podstawę historycznej zemsty, której indonezyjscy robotnicy muszą dokonać za zbrodnie popełnione przez indonezyjską burżuazję, podżeganą przez amerykański i, dodam, australijski imperializm.

Nie chodzi tu o problem indonezyjski, ale o światowe zadanie historyczne. Tak więc kończymy to szkolenie tak, jak je rozpoczęliśmy, podkreślając, że przyszłość ludzkości w XXI wieku zależy od przyswojenia przez nią lekcji płynących ze strategicznych doświadczeń historycznych XX wieku. I jeśli byłbym zmuszony do stwierdzenia, w zaledwie kilku słowach, głównego wniosku, do którego doszliśmy pod koniec naszego badania tego niespokojnego stulecia, to jest to, że przeznaczenie ludzkości jest nieuchronnie splecione z walką o rozwój socjalistycznej świadomości i kultury w międzynarodowej klasie robotniczej, walką, która znajduje swój polityczny wyraz w budowaniu Światowej Partii Rewolucji Socjalistycznej.

Przypisy

[1] Benevolent and Protective Order of Elks (Dobroczynny i Opiekuńczy Zakon Elks) — amerykański zakon braterski założony w 1868 roku.

[2] Peter Taaffe, “Trade Unions in the Epoch of Neo-Liberalism,” Socialism Today (z angielskiego)

[3] Ibid.

[4] Ibid.

[5] Workers International Press, nr 1, luty 1997, s. 21. (z angielskiego)

[6] Karol Marks, Kapitał, Krytyka ekonomji politycznej, tom I, Proces wytwarzania kapitału, w: Karol Marks i Fryderyk Engels, Dzieła, Tom 23 (Książka i Wiedza, Warszawa, 1968), s. 45.

[7] Cytowane w: Theodore Rothstein, From Chartism to Labourism (Lawrence and Wishart, London1983), s. 183–184. (z angielskiego)

[8] Ibid., s. 195.

[9] Ibid., s. 197.

[10] Cytowane w: Theodore Rothstein, Beiträge zur Geschichte der Arbeiterbewegung in England, (Wien/Berlin, 1929) s. 358. (z niemieckiego)

[11] Karl Marx, Instruktionen für die Delegierten des Zentralrats, w: Marx-Engels-Werke, Band 16 (Dietz Verlag, Berlin 1962), s.197.(z niemieckiego)

[12] Ibid., s. 197.

[13] Karol Marks, Płaca, cena i zysk, w: Karol Marks, Dzieła wybrane w dwóch tomach, Tom 1 (Wydawnictwo literytury w językach obcych, Moskwa, 1941), s. 335.

[14] Fryderyk Engels, W sprawie: Brentano przeciwko Marksowi z powodu rzekomego sfałszowania cytaty, w: Karol Marks i Fryderyk Engels, Dzieła, Tom 22 (Książka i Wiedza, Warszawa, 1971), s. 110.

[15] Karol Marks i Fryderyk Engels, Listy wybrane (Książka i Wiedza, Warszawa, 1951), s. 425.

[16] Friedrich Engels: England 1845 und 1885, w: Marx-Engels-Werke, Band 21 (Dietz Verlag, Berlin 1962), s.194.(z niemieckiego)

[17] Ibid. s. 195

[18] Fryderyk Engels, Listy, styczeń 1888 — grudzień 1890, w: Karol Marks i Fryderyk Engels, Dzieła, Tom 37 (Książka i Wiedza, Warszawa, 1977), s. 337.

[19] Rosa Luxemburg, Sozialreform oder Revolution?, w: Rosa Luxemburg, Gesammelte Werke, Band1.1, (Dietz Verlag, Berlin 1990), s. 391. (z niemieckiego)

[20] Rosa Luxemburg, Die englische Brille, w: Rosa Luxemburg, Gesammelte Werke, Band.1.1, (Dietz Verlag, Berlin1990), s. 481. (z niemieckiego)

[21] Cytowane w: Carl E. Schorske, Die große Spaltung: Die deutsche Sozialdemokratie 1905–1917, (Berlin 1981), s. 64.(z niemieckiego)

[22] Ibid.

[23] Ibid.

[24] Karl Kautsky, Genossin Luxemburg über die Gewerkschaften, Vorwärts, nr. 89,18 kwietnia 1906 r, https://collections.fes.de/historische-presse/periodical/zoom/56707(z niemieckiego)

[25] Rosa Luxemburg, Rede zum Verhältnis von Partei und Gewerkschaft, , w: Rosa Luxemburg, Gesammelte Werke, Band 2, (Dietz Verlag, Berlin 1990), s. 174. (z niemieckiego)

[26] Cliff Slaughter (1928–2021) był przywódcą brytyjskiej Workers Revolutionary Party, który zerwał politycznie z Międzynarodowym Komitetem Czwartej Międzynarodówki w 1986 roku.

[27] Cliff Slaughter, Review of Istvan Mezsaros’ ‘Beyond Capital,’ Workers International Press, Number 3, (London, June 1997). (z angielskiego)

Read more

Loading