Podróż prezydenta USA Bidena do Azji sprawiła, że coraz większe napięcie w stosunkach z Chinami w kwestii Tajwanu stało się bardzo wyraźne. Po raz trzeci od objęcia urzędu Biden stanowczo oświadczył, że USA są „zobowiązane” do militarnego wsparcia Tajwanu w przypadku konfliktu z Chinami — co stanowi odwrócenie dziesięcioleci polityki Stanów Zjednoczonych.
Kiedy w 1979 r. Stany Zjednoczone nawiązały stosunki dyplomatyczne z Chinami i zerwały wszelkie formalne więzi z Tajwanem, przyjęły politykę jednych Chin — uznając Pekin za prawowity rząd całych Chin, w tym wyspy Tajwan. Jej konsekwencją była „strategiczna dwuznaczność” — odmowa kategorycznego opowiedzenia się po stronie Tajwanu na wypadek wojny z Chinami. Polityka ta miała na celu nie tylko odparcie agresji ze strony Chin, ale również powstrzymanie prowokacyjnych działań Tajwanu.
Chociaż Biały Dom utrzymuje, że nie nastąpiła żadna zmiana polityki, USA, najpierw pod rządami Trumpa, a teraz Bidena, celowo podważają status quo w kwestii Tajwanu, który jest najbardziej potencjalnie groźnym punktem zapalnym w Azji. Wizyty na najwyższym szczeblu na Tajwanie, otwarta obecność amerykańskich instruktorów wojskowych na wyspie, wzmożona sprzedaż broni i zwiększony ruch tranzytowy przez Cieśninę Tajwańską to wykalkulowane prowokacje wobec Chin.
Obecnie, po przekształceniu Ukrainy w militarne bagno, aby osłabić i zdestabilizować Rosję, amerykański imperializm celowo zastawia podobną pułapkę na Chiny na Tajwanie. Czerpiąc z wojny na Ukrainie, w mediach oraz w kręgach strategicznych i wojskowych toczy się otwarta dyskusja na temat uzbrojenia Tajwanu na wypadek przedłużającego się konfliktu z Chinami.
Wczorajszy artykuł w New York Times donosił, że „amerykańscy urzędnicy wyciągają wnioski z uzbrajania Ukrainy, aby pracować z Tajwanem nad stworzeniem silniejszych sił, które mogłyby odeprzeć inwazję morską Chin, posiadających jedną z największych armii świata. Celem jest przekształcenie Tajwanu w coś, co niektórzy urzędnicy nazywają ‚jeżozwierzem‘ — terytorium pełne uzbrojenia i innych form wsparcia ze strony USA, które wydaje się zbyt bolesne, by je zaatakować”.
Podobnie jak w przypadku konfliktu między Rosją a Ukrainą, amerykańskie plany wojenne są przedstawiane jako obrona „demokratycznego Tajwanu” przed chińską agresją. O ile rosyjska inwazja na Ukrainę jest reakcyjną odpowiedzią, o tyle USA przez lata zbroiły Ukrainę, a następnie sprowokowały rosyjski atak. W przypadku Tajwanu, który Waszyngton sam uznaje za część Chin, USA mają do dyspozycji wiele czynników, które mogą sprowokować konflikt.
Każdy krok rządu w Tajpej zmierzający do ogłoszenia formalnej niezależności od Chin i/lub coraz silniejsze włączanie wyspy do amerykańskiej strefy wpływów stanowi bezpośrednie zagrożenie dla Pekinu. Tajwan jest nie tylko strategicznie położony tuż przy chińskim lądzie stałym, ale także jego firma Taiwan Semiconductor Manufacturing Company ma praktycznie światowy monopol na produkcję wysokiej klasy chipów komputerowych.
Podbudowane „sukcesem” na Ukrainie, USA szybko rozwijają plany przedłużającego się konfliktu zbrojnego na Tajwanie przeciwko wojskom chińskim. „Amerykańscy urzędnicy po cichu naciskają na swoich tajwańskich kolegów, aby kupili broń odpowiednią do prowadzenia wojny asymetrycznej, czyli konfliktu, w którym mniejsza armia używa mobilnych systemów do przeprowadzania śmiertelnych ataków na znacznie większe siły — twierdzą amerykańscy i tajwańscy urzędnicy” — wyjaśnia New York Times.
„Broń produkcji amerykańskiej, którą Tajwan zakupił w ostatnim czasie — mobilne platformy rakietowe, myśliwce F-16 i pociski przeciwokrętowe — lepiej nadaje się do odparcia inwazji. Niektórzy analitycy wojskowi twierdzą, że Tajwan może później kupić miny morskie i uzbrojone drony. Podobnie jak na Ukrainie, rząd USA mógłby dostarczyć dane wywiadowcze, aby zwiększyć śmiercionośność broni, nawet jeśli powstrzyma się od wysłania wojsk” — dodano w artykule.
Waszyngton nie tylko „naciska”, ale wręcz nalega, aby Tajpej kupiło broń zgodnie z planami wojennymi Pentagonu.
Financial Times doniósł w tym miesiącu, że zastępca asystenta sekretarza stanu USA Mira Resnick powiedziała w marcu przedstawicielom przemysłu obronnego, że administracja Bidena chce „bardziej ukierunkować Tajwan” na zakup broni do prowadzenia wojen asymetrycznych i nie pozwoli amerykańskim producentom na sprzedaż broni spoza tych parametrów.
„Waszyngton poinformował następnie Tajpej, że nie wyrazi zgody na sprzedaż 12 helikopterów przeciw okrętom podwodnym MH-60R, jeśli zostanie złożony wniosek o ich zakup. USA zablokowały również tajwański plan nabycia samolotów wczesnego ostrzegania E2-D” — napisano w artykule.
Nasilające się w amerykańskich mediach i kręgach oficjalnych bicie w bębny na temat poważnego „zagrożenia” chińską inwazją mówi więcej o harmonogramie, według którego pracują planiści wojenni Pentagonu, niż o jakichkolwiek dowodach na agresywne zamiary Chin. Tajwański analityk wojskowy Su Tzu-yun powiedział gazecie Financial Times, że jego zdaniem „obecnie prawdopodobieństwo podjęcia przez Chiny działań zbrojnych jest bardzo małe”.
Mimo to planowanie i debata wojenna toczą się beztrosko, nie tylko na froncie militarnym, ale także w zakresie wojny gospodarczej przeciwko Chinom. New York Times donosi, że „amerykańscy urzędnicy już dyskutują, w jakim stopniu mogliby powtórzyć kary ekonomiczne i pomoc wojskową zastosowaną w obronie Ukrainy w przypadku konfliktu o Tajwan”.
New York Times zwrócił uwagę, że od początku 2020 r. liczba rejsów okrętów wojennych USA przez Cieśninę Tajwańską wzrosła do 30, a do tego dochodzą rejsy sojuszniczych okrętów wojennych z Australii, Wielkiej Brytanii, Kanady i Francji. Wzrosła również sprzedaż broni z USA do Tajwanu — od 2010 roku ogłoszono zakupy o wartości ponad 23 mld USD, z czego 5 mld USD w samym 2020 roku.
Osoby z kręgów strategicznych USA doskonale zdają sobie sprawę, że kroki podejmowane przez Waszyngton w sprawie Tajwanu są wysoce prowokacyjne i mogą wywołać konflikt. W komentarzach dla New York Timesa analityk Bonnie Glaser, dyrektor programu azjatyckiego w amerykańskim German Marshall Fund, w zawiły sposób przyznała, że tak właśnie jest. — Czy mamy jasność co do tego, co odstrasza Chiny, a co je prowokuje? — zapytała. — Odpowiedź na to pytanie brzmi ‚nie‘, a to niebezpieczne terytorium — kontynuowała.
„Pani Glaser i inni analitycy w Waszyngtonie stwierdzili, że ostry język prezydenta Bidena podczas jego wizyty w Tokio w tym tygodniu stanowił zapowiedź prowokacji” — pisze New York Times. Innymi słowy, w Waszyngtonie doskonale rozumieją, że obalenie „strategicznej dwuznaczności” może doprowadzić Azję do wojny, która — jak w przypadku Ukrainy — może przerodzić się w konflikt między mocarstwami uzbrojonymi w broń jądrową.
Celowe prowokowanie Chin przez Waszyngton w sprawie Tajwanu jest częścią eskalacji konfrontacji z Chinami, która rozpoczęła się wraz z „zwrotem ku Azji” Obamy. Przez ponad dziesięć lat USA starały się osłabić Pekin dyplomatycznie i gospodarczo, czemu towarzyszyło masowe gromadzenie wojsk w całym regionie w ramach przygotowań do wojny.
W swoim historycznym upadku amerykański imperializm desperacko stara się osłabić i zdestabilizować potencjalnych przeciwników swojej globalnej pozycji — Rosję, a przede wszystkim Chiny — oraz uzyskać nieskrępowany dostęp do ogromnych zasobów i strategicznej pozycji euroazjatyckiego pasa ziemskiego. Jak widać na przykładzie Ukrainy, czyni to z karygodną obojętnością wobec zniszczeń i ogromnych strat w ludziach, jakie do tej pory spowodowała wojna. Teraz USA przygotowują się do tego samego na Tajwanie.