Artykuł ukazał się 18marcana anglojęzycznej stronie WSWS.
List ten został wysłany przez przewodniczącego redakcji międzynarodowej WSWS Davida Northa do przyjaciela, który poprosił go o ocenę dyskusji internetowej na temat wojny rosyjsko-ukraińskiej. Dyskusja na ten temat odbyła się niedawno na jednym z uniwersytetów w USA.
Drogi przyjacielu,
dziękuję za zwrócenie mojej uwagi na dyskusję internetową na temat wojny rosyjsko-ukraińskiej oraz za umożliwienie mi udziału w tym wydarzeniu. Wysłuchałem nagrania i, zgodnie z Waszą prośbą, prześlę Wam moją „profesjonalną“ ocenę wypowiedzi tych dwóch uczonych. Skoncentruję się na uwagach historyka, którego dorobek w dziedzinie badań nad Holokaustem jest mi znany. W każdym razie przedstawił on najbardziej szczegółowe uwagi.
Mówiąc wprost, byłem rozczarowany, jeśli nie zaskoczony, powierzchownym podejściem do tego kluczowego i niebezpiecznego punktu zwrotnego w sprawach światowych. Jak wiecie, oceniam wojnę jako osoba zaangażowana w międzynarodową politykę socjalistyczną. World Socialist Web Site publicznie potępiła rosyjską inwazję na Ukrainę. Jednak ten pryncypialny sprzeciw lewicy nie ma nic wspólnego z oficjalną i groteskowo jednostronną propagandową narracją USA i NATO, która przedstawia inwazję jako całkowicie niesprowokowany akt agresji ze strony Rosji.
Wydarzenia o dużym wpływie, takie jak wojny i rewolucje, zawsze wywołują złożone problemy dotyczące przyczyn i skutków. Jest to jeden z powodów, dla których studium historii jest nieodzowną podstawą poważnej analizy politycznej. Ta ogólna prawda nabiera szczególnego znaczenia w dyskusji o Rosji. Kraj ten był sceną prawdopodobnie najważniejszego wydarzenia politycznego XX wieku, rewolucji październikowej 1917 roku, której historyczna, polityczna i intelektualna spuścizna jest odczuwalna do naszych czasów. Studiowanie historii Związku Radzieckiego ma zasadnicze znaczenie dla zrozumienia polityki i problemów współczesnego świata.
Nie chodzi o to, by popadać w polityczną nostalgię. W uwagach wstępnych historyk dokonał krótkiego przeglądu ostatnich dziesięcioleci istnienia ZSRR i podkreślił traumę, jaką wywołała jego likwidacja. Jednak nacisk, jaki kładzie na wpływ tego wydarzenia na osobistą psychologię Władimira Putina, nie prowadzi do prawdziwego zrozumienia Rosji i obecnej wojny. Nie podjął próby wyjaśnienia społeczno-ekonomicznych podstaw reżimu, który wyłonił się z decyzji stalinowskiej biurokracji o likwidacji Związku Radzieckiego.
Nie zadawano pytań zasadniczych. W czyim interesie rządzi Putin? Jaki wpływ wywarła prywatyzacja majątku państwowego na sposób postrzegania interesów bezpieczeństwa przez rosyjską elitę kapitalistyczną? Które elementy polityki zagranicznej Putina uległy zmianie w porównaniu z polityką zagraniczną Związku Radzieckiego, a które pozostały?
Geografia jest stałym czynnikiem prześladującym Rosję – kraj, którego terytorium było celem tak wielu inwazji. Nawiązanie do nazistowskiej wojny na wyniszczenie, która miała miejsce zaledwie 80 lat temu i kosztowała życie od 30 do 40 milionów ludzi, nie powinno być konieczne. Historyk wspomniał o wrażeniu, jakie na Putinie wywarł rozwścieczony tłum przed siedzibą Stasi w Berlinie w 1989 roku. Trudno mi uwierzyć, że ten incydent miał na niego większy wpływ niż trwająca w społeczeństwie pamięć o „Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej“ i jej następstwach.
Katastrofa, która rozpoczęła się 22 czerwca 1941 roku, jest mocno zakorzeniona w zbiorowej świadomości Rosjan. Nie chodzi o to, by uzasadnić nacjonalistyczne wnioski, jakie Putin, ale także ultraprawicowcy, tacy jak Aleksander Dugin, wyciągają z II wojny światowej. Jednak doświadczenie II wojny światowej jest ważniejsze dla zrozumienia postrzegania Rosji – nawet wśród robotników – niż rzekome marzenia o utraconym imperium.
Jednak to, co mnie najbardziej zaniepokoiło w dyskusji o wojnie podczas webinaru, to brak jakiegokolwiek odniesienia do wojen prowadzonych przez Stany Zjednoczone w ciągu ostatnich 30 lat, często przy wsparciu sojuszników z NATO. Wszystkie relacje medialne na temat tej wojny cechuje poziom hipokryzji, który jest wręcz obrzydliwy. Nawet jeśli przyjąć, że wszystkie zbrodnie, o które obwinia się Rosjan w zeszłym miesiącu, miały dokładnie taki przebieg, jaki im się przypisuje, to i tak nie dorównują one skali okrucieństw, jakich dopuściły się Stany Zjednoczone i NATO w Iraku, Libii i Afganistanie – nie mówiąc już o innych krajach będących celem amerykańskich bombardowań, ataków rakietowych i celowych zabójstw. Czytając i oglądając prasę oraz programy informacyjne, można odnieść wrażenie, że Stany Zjednoczone są dotknięte szczególnie agresywną formą zbiorowej amnezji.
Czy nikt nie pamięta o taktyce „Shock and Awe“ (Szok i przerażenie) w Iraku? Gdyby Pentagon był odpowiedzialny za planowanie wojny z Ukrainą, Kijów i Charków zostałyby zrównane z ziemią już pierwszej nocy wojny. Media amerykańskie udawały, że atak na klinikę położniczą w Mariupolu (przyjmując za prawdziwe informacje o jej obecnym funkcjonowaniu i przeznaczeniu), w którym zginęły trzy osoby, był aktem niewypowiedzianej brutalności. Czy wszyscy zapomnieli o zbombardowaniu schronu przeciwlotniczego w Amirijji na obrzeżach Bagdadu w lutym 1991 roku, w wyniku którego zginęło około 1500 kobiet i dzieci? Według poważnych szacunków, liczba ofiar śmiertelnych „wojen z wyboru“ (ang. „Wars of choice“) prowadzonych przez USA wynosi ponad milion. A umieranie trwa nadal. Miliony dzieci głodują w Afganistanie. Uchodźcy o ciemniejszej karnacji, którzy próbują uciec przed katastrofą w Libii spowodowaną przez natowskie bomby, nadal toną w Morzu Śródziemnym. Czy ktoś zwraca na to uwagę? Czy życie ludzi w Azji Środkowej i na Bliskim Wschodzie jest mniej warte niż życie Europejczyków na Ukrainie?
Dziennikarze, którzy teraz porównują Putina do Hitlera, najwyraźniej zapomnieli, co sami pisali podczas wojny powietrznej przeciwko Serbii i późniejszej inwazji na Irak. Historyk wskazał na Thomasa Friedmana z New York Timesa jako ważnego myśliciela geopolitycznego. Przypomnijmy, co Friedman napisał 23 kwietnia 1999 roku, podczas bombardowania Serbii przez USA i NATO:
„Ale jeśli jedyną siłą NATO jest to, że może wiecznie bombardować, to musi z tego czerpać pełnymi garściami. Przeprowadźmy przynajmniej prawdziwą wojnę powietrzną. Oburzający jest pomysł, że ludzie nadal organizują koncerty rockowe w Belgradzie lub chodzą na niedzielne przejażdżki karuzelą, podczas gdy ich rodacy Serbowie „oczyszczają“ Kosowo. W Belgradzie powinny zgasnąć światła: Każda sieć energetyczna, każdy wodociąg, każdy most, każda droga i każda fabryka niezbędna do prowadzenia działań wojennych musi zostać namierzona.
Czy nam się to podoba, czy nie, jesteśmy w stanie wojny z narodem serbskim (przynajmniej tak to widzą Serbowie) i musi być jasne, jaka jest stawka: każdy tydzień, w którym spustoszycie Kosowo, będzie odpowiadał kolejnej dekadzie, o którą my odbijemy wasz kraj, rozbijając go na kawałki. Chcecie wrócić do roku 1950? Możemy to zrobić. Chcecie cofnąć się do roku 1389? My też możemy to zrobić. Jeśli uda nam się w ten sposób przedstawić sprawę, Miloszević się ugnie, a być może wczoraj widzieliśmy jego pierwsze drgnięcie.”
Pozwolę sobie przypomnieć słowa publicysty Washington Post, George'a Willa, który obecnie kipi gniewem z powodu zbrodni Putina. W międzyczasie, podczas inwazji USA na Irak, Will napisał w swoim felietonie z 7 kwietnia 2004 roku następujące słowa:
„Zmiana reżimu, okupacja, budowanie narodu – to krwawy biznes. Teraz Amerykanie muszą przygotować się do użycia siły niezbędnej do rozbrojenia lub pokonania miejskich milicji irackich...“
Tydzień później, 14 kwietnia 2004 roku, Will rozpętał kolejną morderczą tyradę na łamach Post:
„Po Faludży widać wyraźnie, że marines i inne siły amerykańskie zajmują się przede wszystkim swoim prawdziwym zadaniem: zadawaniem śmiertelnych ciosów.“
Felietony Willa nie były wyjątkowe. Były one dość typowe dla tego, co pisali w tym czasie amerykańscy publicyści. Zmieniła się jednak reakcja opinii publicznej. W tamtych czasach sprzeciw wobec amerykańskich wojen i polityki zagranicznej, która je wywołała, był powszechny. Trudno jednak znaleźć dziś choćby ślady sprzeciwu społecznego.
W analizie agresywnej polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych w okresie po rozpadzie ZSRR nie chodzi tylko o zdemaskowanie amerykańskiej hipokryzji. Jak można zrozumieć politykę rosyjską bez analizy globalnego kontekstu, w którym jest ona tworzona? Biorąc pod uwagę fakt, że Stany Zjednoczone prowadzą nieustanną wojnę, czy nieracjonalne jest, że Putin z niepokojem patrzy na ekspansję NATO? On i inni rosyjscy politycy z pewnością zdają sobie sprawę z ogromnego strategicznego zainteresowania Stanów Zjednoczonych regionem Morza Czarnego, regionem Morza Kaspijskiego i ogólnie pojętym obszarem euroazjatyckim. Nie jest tajemnicą, że Zbigniew Brzeziński i inni czołowi amerykańscy geostratedzy od dawna podkreślali, że dominacja USA w Eurazji – tak zwanej „wyspie świata“ – jest kluczowym celem strategicznym.
To główne zadanie stało się jeszcze ważniejsze w obliczu zaostrzającego się konfliktu między USA a Chinami.
W związku z tym przyszłość Ukrainy stała się dla Stanów Zjednoczonych kwestią wielkiej wagi. Brzeziński wyraźnie stwierdził, że Rosja zostanie zredukowana do rangi mało znaczącego mocarstwa, jeśli pozbawi się ją wpływu na Ukrainę. Jeszcze bardziej złowieszcze są otwarcie deklarowane przez Brzezińskiego plany wciągnięcia Rosji w wojnę na Ukrainie, która okazałaby się tak samo niewykonalna, jak wcześniejsza sowiecka interwencja w Afganistanie. Przegląd wydarzeń, które doprowadziły do wojny, począwszy od wspieranego przez USA puczu na Majdanie w 2014 roku, zdecydowanie potwierdza tezę, że cel ten został już osiągnięty.
Ponownie, uznanie, że Rosja widzi poważne zagrożenie w działaniach Stanów Zjednoczonych i NATO, nie jest usprawiedliwieniem dla inwazji. Ale czy nie należałoby jednak dokonać krytycznej oceny tego, w jaki sposób polityka Stanów Zjednoczonych doprowadziła do tej inwazji, a nawet celowo ją wywołała?
W eseju opublikowanym przez Foreign Affairs 28 grudnia 2021 roku, prawie dwa miesiące przed inwazją, analityk Dmitrij Trienin napisał:
W szczególności Kreml może być usatysfakcjonowany, jeśli administracja USA zgodzi się na formalne, długoterminowe moratorium na rozbudowę NATO i zobowiąże się do niestacjonowania w Europie rakiet pośredniego zasięgu. Moskwę mogłoby też uspokoić osobne porozumienie między Rosją a NATO, które ograniczyłoby siły i działania wojskowe w miejscach, gdzie stykają się ich terytoria, od Bałtyku po Morze Czarne. …
Oczywiście kwestią otwartą pozostaje, czy administracja Bidena jest skłonna do poważnego zaangażowania się w sprawy Rosji. W Stanach Zjednoczonych będzie istniał duży opór przed zawarciem jakiegokolwiek porozumienia ze względu na polaryzację wewnętrzną oraz fakt, że porozumienie z Putinem naraziłoby administrację Bidena na oskarżenia o uleganie autokratom. Opór będzie silny także w Europie, gdzie przywódcy czują się odsunięci na bok przez wynegocjowane porozumienie między Waszyngtonem a Moskwą. [Tytuł artykułu: „What Putin Really Wants in Ukraine: Russia Seeks to Stop NATO's Expansion, Not to Annex More Territory“ (Czego naprawdę chce Putin na Ukrainie: Rosja dąży do powstrzymania ekspansji NATO, a nie do aneksji kolejnych terytoriów)]
Czy porozumienie w sprawie statusu Ukrainy jako państwa niebędącego członkiem NATO nie byłoby lepszym rozwiązaniem niż obecna sytuacja? Czy można poważnie twierdzić, że Rosja nie miała powodu, aby sprzeciwiać się przyjęciu Ukrainy do NATO? Ci, którzy przeżyli kryzys październikowy w 1962 roku, pamiętają, że został on wywołany rozmieszczeniem przez Związek Radziecki rakiet balistycznych na Kubie. Chociaż odbyło się to przy pełnej aprobacie reżimu Castro, prezydent Kennedy dał jasno do zrozumienia, że Stany Zjednoczone nie zaakceptowałyby radzieckiej obecności wojskowej na półkuli zachodniej i były gotowe zaryzykować w tej sprawie wojnę nuklearną. To było 60 lat temu. Czy ktokolwiek może poważnie wierzyć, że administracja Bidena działałaby dziś mniej agresywnie, gdyby, powiedzmy, Meksyk lub inne państwo karaibskie czy latynoamerykańskie zawarło sojusz wojskowy z Chinami, nawet jeśli ten sojusz miałby rzekomo charakter czysto obronny?
Jest jeszcze jeden problem, który nie został poważnie potraktowany. Obaj profesorowie bagatelizowali utrzymujący się polityczny i kulturowy wpływ faszyzmu na Ukrainie, widoczny w ponownej gloryfikacji masowego mordercy Stepana Bandery oraz we wpływach silnie uzbrojonych sił paramilitarnych, takich jak Batalion Azow. Siły te utożsamiają się ze straszliwym dziedzictwem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i jej zbrojnego ramienia – Ukraińskiej Armii Państwowej (UPA). Decydująca rola, jaką OUN i UPA odegrały w eksterminacji ukraińskich Żydów, jest uznanym faktem historycznym. Niedawno opublikowane studium ich ludobójczych zbrodni, Ukrainian Nationalists and the Holocaust: OUN and UPA's Participation in the Destruction of Ukrainian Jewry, 1941-1944(Ukraińscy nacjonaliści i Holokaust: udział OUN i UPA w niszczeniu ukraińskiego żydostwa w latach 1941-1944), autorstwa Johna-Paula Himki, nie jest łatwe do przełknięcia.
Okropności II wojny światowej są „nie tylko“ kwestią historii. (Ująłem „nie tylko“ w cudzysłów, ponieważ tych dwóch słów nie powinno się używać, mówiąc o wydarzeniach związanych ze zbrodniami takimi jak Holokaust). Wiadomo, że po rozwiązaniu ZSRR kult Stepana Bandery i usprawiedliwianie wszystkich zbrodni, z którymi jest on związany, stały się silnym i niezwykle niebezpiecznym czynnikiem w życiu politycznym i kulturalnym Ukrainy.
Historyk Grzegorz Rossoliński-Liebe pisze w swojej autorytatywnej biografii Stepana Bandery (Bandera. Faszyzm, ludobójstwo, kult. Życie i mit ukraińskiego nacjonalisty, Warszawa 2018) o okresie po 1991 roku:
Bandera i ukraińscy rewolucyjni nacjonaliści znów stali się ważnym elementem zachodnioukraińskiej tożsamości. Nie tylko skrajnie prawicowi działacze, ale również główny nurt społeczeństwa zachodnioukraińskiego, w tym nauczyciele szkół średnich i profesorzy uniwersyteccy, byli przekonani, że Banderę był ukraińskim bohaterem narodowym, bojownikiem o wolność i osobą, która powinna zostać uhonorowana za swoją nieustraszoną walkę ze Związkiem Radzieckim. Postradzieckia polityka pamięci na Ukrainie całkowicie zignorowano demokratyczne wartości i nie stworzyła żadnego rodzaju nieapologetycznego podejścia do historii. (s. 825)
Rossoliński-Liebe wyjaśnia dalej:
Do 2009 roku na zachodniej Ukrainie odsłonięto około 30 pomników prowidnyka, otwarto cztery poświęcone jego pamięci muzea i nazwano nieznaną liczbę ulic jego imieniem. Kult Bandery, który pojawił się na postradzieckiej Ukrainie, przypomina ten, który diaspora ukraińska praktykowała podczas zimnej wojny. Nowymi wrogami banderowców stali się mówjący po rosyjsku wschodni Ukraińcy, Rosjanie i demokraci, [a czasami także Polacy, Żydzi i inni (w wersji angielskiej z 2015 r.)] a nie Związek Radziecki, jak podczas zimnej wojny. Spektrum ludzi praktykujących kult Bandery jest bardzo szerokie. Wśród zwolenników prowydnikamożna znaleźć, z jednej strony, skrajnie prawicowych aktywistów z ogolonymi głowami, wykonujących faszystowskie saluty podczas uroczystości i twierdzących, że Holokaust był najwspanialszym epizodem w historii Ukrainy, a z drugiej strony nauczyciele szkół średnich i profesorów uniwersyteckich. (s. 826-827)
W okresie zimnej wojny skrajnie prawicowe lobby ukraińskie wywierało znaczne wpływy na arenie międzynarodowej, zwłaszcza w byłej Republice Federalnej Niemiec, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Do czasu zamordowania go przez sowieckie KGB w Monachium w 1959 roku Bandera udzielał wywiadów, które były transmitowane w Niemczech Zachodnich. Na uwagę zasługuje również kariera zastępcy Bandery, Jarosława Stećki, po II wojnie światowej. Korespondował z Hitlerem, Mussolinim i Franco oraz próbował pozyskać poparcie III Rzeszy dla „wolnego państwa ukraińskiego“, które Stećko proklamował po niemieckiej inwazji na Związek Radziecki. Projekt ten okazał się nieudany, ponieważ reżim nazistowski nie był zainteresowany spełnieniem aspiracji ukraińskich nacjonalistów. Stećko został wzięty do „niewoli honorowej“ i przewieziony do Berlina. W lipcu 1941 roku wydał oświadczenie, w którym stwierdził:
Uważam marksizm za produkt myśli żydowskiej, ale wprowadzony w życie w moskiewskim więzieniu narodów przez ludy moskiewsko-azjatyckie z pomocą Żydów. Moskwa i żydostwo to najwięksi wrogowie Ukrainy i nosiciele korumpujących bolszewickich idei internacjonalistycznych. (...)
Dlatego popieram eksterminację Żydów i uważam za celowe wprowadzenie niemieckich metod eksterminacji Żydów na Ukrainie oraz uniemożliwienie ich asymilacji i tym podobnych działań. (Himka, s. 106)
Stećko przeżył wojnę, stał się znaną postacią na międzynarodowej prawicy politycznej i był członkiem zarządu Światowej Ligi Antykomunistycznej (WACL, World Anti-Communist League). Wśród wielu wyróżnień, jakie otrzymał za swoją trwającą całe życie walkę z marksizmem, było przyznanie mu honorowego obywatelstwa kanadyjskiego miasta Winnipeg w 1966 roku. Ale to nie wszystko. W 1983 roku Stećko „został zaproszony na Kapitol i do Białego Domu, gdzie George Bush i Ronald Reagan przyjęli go jako 'ostatniego premiera wolnego państwa ukraińskiego'“, jak pisze Rossoliński-Liebe. (s. 823)
Rossoliński-Liebe wspomina też inne wydarzenie:
11 lipca 1982 roku podczas Captive Nations Week czarno-czerwona flaga OUN-B, wprowadzona przez Drugi Wielki Kongres Ukraińskich Nacjonalistów w 1941 roku, powiewała nad amerykańskim Kapitolem. Symbolizowała wolność i demokrację, a nie etniczną czystość i ludobójczy faszyzm. Nikt w tym czasie nie wiedział, że była to ta sama flaga, która powiewała na lwowskim ratuszem i innymi budynkami, pod którym nacjonaliści identyfikujący się z nią maltretowali i zabijali Żydów podczas lipcowych [1941 roku] pogromów. (s. 823)
Międzynarodowe powiązania ukraińskich neonazistów mają ogromne znaczenie dla obecnego kryzysu. Niedawno ujawniono, że kanadyjscy urzędnicy spotkali się z członkami Batalionu Azow. W raporcie zamieszczonym w Ottawa Citizen z 9 listopada 2021 roku czytamy:
Kanadyjczycy spotkali się z dowódcami Batalionu Azow w czerwcu 2018 roku i odbyli z nimi odprawę. Oficerowie i dyplomaci nie sprzeciwili się spotkaniu i dali się sfotografować z członkami batalionu, mimo że wcześniej zostali ostrzeżeni, że jednostka uważa się za pro-nazistowską. Batalion Azow wykorzystał następnie te zdjęcia w swojej propagandzie internetowej, zaznaczając, że delegacja kanadyjska wyraziła „nadzieję na dalszą owocną współpracę“.
W dalszej części raportu czytamy:
Na rok przed spotkaniem, Kanadyjskie Joint Task Force Ukraine przygotowały raport na temat batalionu Azow, w którym uznano jego powiązania z ideologią nazistowską. „Kilku członków Azowa określiło się jako naziści“ – ostrzegali kanadyjscy oficerowie w odprawie z 2017 roku.
Bernie Farber, szef organizacji Canadian Anti-Hate Network, powiedział, że Kanadyjczycy powinni byli natychmiast opuścić spotkanie z batalionem Azow. „Członkowie Sił Kanadyjskich nie spotykają się z nazistami, kropka, koniec. To straszny błąd, który nie powinien był zostać popełniony“ – powiedział Farber.
Jest jeszcze jeden niepokojący aspekt tej historii, który jest bezpośrednio związany z niezwykle agresywną polityką antyrosyjską rządu kanadyjskiego. Chrystia Freeland jest wicepremierem Kanady. Jej dziadek, Mychajło Chomiak, był redaktorem nazistowskiej gazety Krakivski Visti (Wiadomości Krakowskie) w okupowanej Polsce, a następnie krótko w Wiedniu w latach 1940-1945. Oczywiście wicepremier Freeland nie powinna odpowiadać za grzechy i zbrodnie swojego dziadka, ale pojawiły się poważne pytania o wpływ, jaki prawicowy nacjonalizm ukraiński wywarł na jej własne poglądy polityczne – a tym samym na politykę rządu kanadyjskiego.
Freeland dołączyła do kilku tysięcy protestujących na proukraińskim wiecu w centrum Toronto. Na zdjęciu, które jej biuro zamieściło później na Twitterze, widać Freeland trzymającą w ręku czerwono-czarną chustę z hasłem „Slava Ukraini“ (Chwała Ukrainie).
Obserwatorzy szybko zauważyli, że czerwień i czerń to oficjalne barwy Ukraińskiej Powstańczej Armii, nacjonalistycznej grupy partyzanckiej działającej w czasie II wojny światowej.
– doniosła 2 marca 2022 roku kanadyjska gazeta National Post.
Powszechne powstrzymywanie się mediów od dokładniejszego zbadania powiązań rodzinnych Freedlanda oraz szerszych związków między ukraińską skrajną prawicą a rządem kanadyjskim stoi w jaskrawym kontraście do polowania na czarownice, którego celem jest obecnie zatarcie wszelkich śladów rosyjskich wpływów w życiu kulturalnym kraju. Na początku tego miesiąca 20-letni rosyjski wirtuoz fortepianu Aleksandr Małofiejew – który w żaden sposób nie jest odpowiedzialny za rosyjską inwazję na Ukrainę - nie mógł wystąpić na zaplanowanych występach w Vancouver i Montrealu. Podobne oczyszczanie z rosyjskich wpływów kulturowych trwa w Stanach Zjednoczonych i w całej Europie. Tę haniebną kampanię – niszczącą stosunki kulturalne między Stanami Zjednoczonymi a Rosją, które kwitły w połowie lat pięćdziesiątych XX wieku pomimo zimnej wojny – należy postrzegać jako wyraz bardzo niebezpiecznych impulsów i motywacji politycznych i ideologicznych, które działają w obecnym kryzysie. Instytucje intelektualne i kulturalne nie tylko nie potępiają antyrosyjskiej histerii i jej nie przeciwdziałają, ale w większości się jej podporządkowują.
Jest jeszcze jedna, ostatnia uwaga krytyczna, którą muszę skierować pod adresem webinaru. W dyskusji nie padło ani jedno słowo na temat skrajnego kryzysu politycznego i społecznego w Stanach Zjednoczonych, tak jakby sytuacja wewnętrzna nie miała nic wspólnego z bardzo agresywną postawą Stanów Zjednoczonych. Wiele poważnych opracowań dotyczących pierwszej i drugiej wojny światowej koncentrowało się na tym, co historycy nazywają „prymatem polityki wewnętrznej“. Ta interpretacja, rozwinięta na początku lat trzydziestych XX wieku przez lewicowego niemieckiego historyka Eckarta Kehra, koncentrowała się na roli konfliktów wewnętrznych w kształtowaniu polityki zagranicznej.
Dokładne przeanalizowanie koncepcji Kehra – które zyskały duży wpływ na kolejne pokolenia historyków – jest z pewnością niezbędne do analizy politycznych motywacji administracji Bidena. Od przełomu tysiącleci Stanami Zjednoczonymi wstrząsnęły dwa historyczne kryzysy: 1) pandemia koronawirusowa oraz 2) próba (i prawie udany) zamach stanu z 6 stycznia 2021 roku. Każde z tych wydarzeń, nawet rozpatrywane oddzielnie, było traumatycznym przeżyciem.
W ciągu zaledwie dwóch lat w Stanach Zjednoczonych zginęło co najmniej milion osób z powodu Covid-19, więcej niż w jakiejkolwiek innej amerykańskiej wojnie i prawdopodobnie więcej niż wynosi łączna liczba ofiar śmiertelnych wśród Amerykanów we wszystkich amerykańskich wojnach. Rzeczywista liczba ofiar wynikająca z uwzględnienia nadmiernej śmiertelności może być znacznie wyższa. Oznacza to, że wyjątkowo duża liczba Amerykanów doświadczyła utraty członków rodziny i bliskich przyjaciół. Zmarł więcej niż jeden na stu Amerykanów powyżej 65 roku życia. Zakażeniu uległy miliony Amerykanów, a wielu z nich, jak dotąd nie ustalono, zmaga się ze skutkami choroby Long Covid. Normalne wzorce życia społecznego zostały zakłócone w sposób niespotykany dotąd w historii Stanów Zjednoczonych. Długotrwała izolacja społeczna pogłębiła problem zdrowia psychicznego, który był już bardzo poważny przed wybuchem pandemii. A co najgorsze, Stany Zjednoczone okazały się niezdolne do zakończenia tego kryzysu. Priorytet interesów ekonomicznych nad ochroną życia ludzkiego uniemożliwił wdrożenie polityki Zero Covid, która mogłaby położyć kres pandemii.
Skrajne sprzeczności społeczne, ekonomiczne i polityczne w społeczeństwie nękanym przez ogromne nierówności majątkowe i dochodowe ostatecznie eksplodowały 6 stycznia 2021 roku. Prezydent Stanów Zjednoczonych próbował zatuszować wyniki wyborów w 2020 roku. Jego celem było obalenie Konstytucji i ustanowienie siebie autorytarnym dyktatorem. Od czasów wojny secesyjnej przetrwanie amerykańskiego systemu politycznego nie było tak fundamentalnie kwestionowane. Ci, którzy bagatelizują znaczenie tego wydarzenia lub twierdzą, że kryzys się skończył, łudzą się. Sam Biden przyznał w rocznicę próby zamachu stanu podjętej przez Trumpa, że nie ma gwarancji, iż amerykańska demokracja będzie nadal istnieć pod koniec tej dekady.
Czy naprawdę można wątpić, że wzajemne oddziaływanie tych dwóch kryzysów odegrało ważną rolę w kształtowaniu amerykańskiej polityki zagranicznej? Czy jest to pierwszy przypadek, kiedy administracja wykorzystuje kryzys międzynarodowy, a nawet go wywołuje, aby odwrócić uwagę od trudnych do rozwiązania problemów wewnętrznych?
Kończąc ten list, muszę powrócić do kwestii, którą poruszyłem wcześniej, a mianowicie, że studiowanie historii Związku Radzieckiego ma zasadnicze znaczenie dla zrozumienia obecnej sytuacji na świecie. Pośród okrzyków triumfu kapitalistów, które rozległy się po rozwiązaniu Związku Radzieckiego, wiele mówiło się o „końcu historii“. W byłym Związku Radzieckim odpowiednikiem tych euforycznych złudzeń było przekonanie – zwłaszcza wśród intelektualistów i świadomych swego statusu profesjonalistów – że restauracja kapitalizmu przyniesie Rosji bajeczne bogactwa i kwitnącą demokrację. Niespełnione marzenia rewolucji lutowej z 1917 roku miały się spełnić. Burżuazyjny Rząd Tymczasowy, obalony przez bolszewików w czasie rewolucji październikowej, miał się odrodzić. Każdy, kto miał talent, ambicję i znajomości, mógł stać się bogatym przedsiębiorcą lub przynajmniej członkiem nowej, zamożnej klasy średniej. Tam, gdzie marksizm stawiał znak minus, nowo narodzony drobnomieszczanin stawiał znak plus.
Drugim elementem tej euforii było przekonanie, że Rosja – otrząsnąwszy się ze swoich rewolucyjnych i utopijnych aspiracji – będzie „normalnym“ krajem, z miłością przyjętym do wspólnoty narodów zachodnich. Odniesienia do pism Lenina na temat imperializmu, nie wspominając o pismach Trockiego, spotykały się ze śmiechem. Rosja w końcu się opamiętała i nikt już nie traktował poważnie „marksizmu-leninizmu“. Powinienem dodać, że z takimi samymi poglądami spotkałem się wśród ukraińskich naukowców, których poznałem w Kijowie.
W każdym razie wielkie iluzje – dotyczące ogólnego dobrobytu kapitalistycznego, rozwoju demokracji i pokojowej integracji ze światowym systemem zdominowanym przez Stany Zjednoczone – zostały rozbite.
Ekonomiczna „terapia szokowa“ i załamanie w 1998 roku doprowadziły do ruiny znaczną część rodzącej się klasy średniej. Demokracja, o której marzyła klasa średnia, rozpadła się wraz z zamachem bombowym na rosyjski parlament w październiku 1993 roku. Odbudowa kapitalizmu doprowadziła do powstania skorumpowanego systemu oligarchicznego z ogromnymi nierównościami społecznymi, rządzonego przez na wpół autorytarny reżim bonapartystyczny. Wreszcie, zamiast pokojowej integracji ze wspólnotą narodów, Rosja musiała stawić czoła nieustannym naciskom militarnym i ekonomicznym ze strony swoich „zachodnich partnerów“. Obietnice, które Rosja otrzymała w związku z nierozszerzaniem NATO, okazały się bezwartościowe. Każda próba obrony niezależnych interesów przez Rosję spotykała się z sankcjami ekonomicznymi i groźbami militarnymi.
W postaci kryzysu ukraińskiego Rosja stoi obecnie w obliczu tragicznych i potencjalnie katastrofalnych skutków rozwiązania Związku Radzieckiego. Putin próbuje przezwyciężyć ten kryzys za pomocą środków, które są na wskroś reakcyjne i politycznie upadłe – poprzez wojnę mającą na celu wzmocnienie granic rosyjskiego państwa narodowego. Co znamienne, Putin rozpoczął swoje przemówienie wojenne od potępienia Lenina, rewolucji październikowej i powstania ZSRR. Jak na ironię, nienawiść Putina do marksizmu i bolszewizmu jest całkowicie zgodna z nienawiścią jego wrogów w NATO.
Putin odrzuca politykę zagraniczną Związku Radzieckiego, a zamiast tego stara się wskrzesić politykę zagraniczną cara Mikołaja, apelując o poparcie dla „Matuszki Rosji“. Na podstawie tej żałośnie wstecznej polityki stworzył współczesną wersję katastrofalnej wojny rosyjsko-japońskiej z 1904 roku, która fatalnie podkopała reżim Romanowów i skierowała Rosję na drogę rewolucji. Istnieją powody, by sądzić, że obecna wojna doprowadzi do podobnego rezultatu – nie będzie to jednak rewolucja, którą administracja Bidena przyjęłaby z zadowoleniem. Rosyjska klasa robotnicza jest potężną siłą społeczną o niezwykłej i historycznie niezrównanej tradycji walki rewolucyjnej. Dziesiątki lat represji politycznych – których najbardziej zbrodniczym przejawem było fizyczne unicestwienie rewolucyjnej inteligencji marksistowskiej i awangardy klasy robotniczej w okresie stalinowskiego terroru - odcięły klasę robotniczą od tej tradycji. Jednak obecny kryzys kończy proces dyskredytacji reżimu postsowieckiego i stworzy warunki do odnowy socjalistycznego internacjonalizmu w Rosji.
Nie tylko w Rosji złudzenia okresu po 1991 roku zostały rozwiane. W Stanach Zjednoczonych i we wszystkich krajach kapitalistycznych zbieg kryzysów społecznych, ekonomicznych i politycznych doprowadzi do odrodzenia się oporu wobec kapitalizmu i bezwzględnej polityki imperializmu – polityki, która doprowadziła świat na skraj wojny jądrowej. Oczywiście nie ma gwarancji, że wynik, który przewiduję, będzie taki sam, ale nie widzę innego postępowego rozwiązania dla pogłębiającego się kryzysu światowego.
Nie można oczekiwać, że podczas webinarium zostaną wyczerpująco omówione wszystkie złożone kwestie związane z wybuchem wojny między Rosją a Ukrainą. Jednak w stopniu, w jakim webinarium odzwierciedla dyskusje toczące się obecnie na uniwersytetach w całym kraju, uosabia ono niebezpiecznie bezkrytyczną i zadufaną postawę wobec kryzysu, który grozi katastrofą. Mam nadzieję, że analiza przedstawiona przez World Socialist Web Site zachęci poważnych uczonych do opowiedzenia się przeciwko tej niebezpiecznej eskalacji i do wykorzystania wszelkich dostępnych im środków w celu wzbogacenia opinii publicznej poprzez przeciwstawienie szowinistycznej propagandzie wojennej wiedzy historycznej.
Mam nadzieję, że ten list jest bardziej niż wystarczający, aby spełnić Pana prośbę o moją opinię na temat webinaru.
Z poważaniem,
David North